środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział VI

                                                      Z perspektywy Marco

    Pukle włosów koloru orzecha gładziłem niemal manichalnie, cały czas ukradkiem na nią spoglądając. Zielone oczy miały niemal nienaturalnie rozszerzone źrenice, chociaż to zapewne przez strach. Nie zdziwiłem się, kiedy usłyszałem o tym, co zrobiła. Starałem się wchłonąć jak najwięcej szczegółów jej twarzy: gładkie czoło, mały nosek, rumianie policzki, idealnie wykrojone usta. Zdziwiłem się nieco, widząc łzy cieknące po policzkach tej dziewczyny. Wydawała mi się odważna i nieustępliwa, zawsze walcząca o swoje niczym lwica, pokonując wszystkie trudności losu. I taka była, nie można temu zaprzeczyć. Budziła we mnie podziw dla wszystkich kobiet, ale szczególnie dla jej osoby.

    Delikatnie objąłem jej talię ramieniem, przyciągając ją do siebie. Na początku zapierała się obiema rękoma, ale po chwili ustąpiła. Głowa bezwładnie opadła na moją drżącą  klatkę piersiową,  która z minuty na minutę robiła się coraz bardziej mokra. Nie wiem i nie chcę wiedzieć, co Caroline robiła w biurze rzecznika prasowego. Kiedy Alex do mnie zadzwoniła, wyjaśniając całą sytuację, pędziłem po tym tutaj niemal jak szalony, przekraczając dozwoloną prędkość w terenie zabudowanym. Strasznie bałem się o tą dziewczynę i nie potrafiłem tego racjonalnie sobie tego wytłumaczyć. Pamiętam, jak kładłem się spać w noc po koncercie. Przez kilka godzin nie mogłem zmrużyć oczu, ciągle odtwarzając w myślach jej wygląd, którym mnie oczarowała. 
                                           
                                                      *******
   Nawet nie wiem, kiedy to się stało. Niemal usnęłam, kołysząc się bezpiecznie w jego ramionach. Jak przez mgłę pamiętam szmer rozmów, które toczyły się zażarcie nad moją głową. Nie zareagowałam nawet wtedy, kiedy powietrze przeszył pisk policyjnego koguta i przenikliwy sygnał karetki, który dość skutecznie drażnił moje uszy. Chyba byłam zbyt otępiała i zmęczona tym wszystkim, żeby na cokolwiek utrzymać swój wzrok. Wyszło na to, że jesteśmy sami na parkingu a Marco jakimś cudem położył mnie na tylnym siedzeniu w swoim samochodzie. Przykrył mnie kocem, którym owinęłam się niczym kokonem. Ramię nadal było trochę sztywne, ale na szczęście nie bolało tak bardzo. 
    - Dobrze się czujesz?- zapytał, zasiadając trochę nerwowo na miejscu kierowcy. 
    - Yhmmm... Bardzo dobrze - mruknęłam ledwo przytomna, prawie zapadając w sen. Miarowy warkot pojazdu w końcu mnie uśpił. Przez chwilę to całe zdarzenie wydawało mi się odległym koszmarem, który nigdy się nie wydarzył. Gwałtownie obudził mnie trzask zamykanych drzwi do naszego domu. Zorientowałam się po dłuższej chwili, że Marco niesie mnie na swoich ramionach. 
   - Pewnie jestem strasznie ciężka - powiedziała, siląc się na blady uśmiech, który niemal natychmiast znikł mi z twarzy. 
   - Wcale nie. Jesteś lekka jak piórko - odparł, układając mnie ostrożnie na kanapie. Spojrzałam z lekkim niepokojem na moje zabandażowane ramię. Nawet nie wiem, kiedy to zrobili. 
   - Mógłbyś mi zrobić herbatę? Stoi na szafkach - poprosiłam niemal błagalnym tonem, a chłopak bez najmniejszego wahania ruszył do kuchni. Po kilku minutach wrócił z dwoma parującymi kubkami gorącego napoju. Wręczył mi jeden do zdrowej ręki, po czym opadł ze swoim na fotel. 
   - Przepraszam cię za to, że musiałeś się tam fatygować - powiedziałam w końcu, przerywając zalegającą miedzy nami ciszę. 
   - Nie ma za co. Szkoda tylko, że nasze wyjście do klubu nie wyjdzie - sapnął cicho trochę smutny, kiedy ja po raz pierwszy skosztowałam zaparzonego przez niego picia. Wyszła mu nawet niezła, to muszę przyznać. Alex spała, to jest raczej pewne. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego akurat zadzwoniła do niego. Miałyśmy przecież tylu znajomych, którzy raczej nie spali o tak wczesnych porach. 
   - Ja też żałuję. Bynajmniej oszczędziłam ci deptania po stopach - zażartowałam, chichocząc cicho. 
   - To ja marnie tańczę. 
 Teraz roześmiałam się w głos, zapominając nawet o bólu, który już dawał o sobie znać. Poszedł on w zapomnienie, jednakże czyhał gdzieś na mnie w kącikach mojego ciała. 
  

2 komentarze:

  1. Rozdział jak zawsze świetny i cudowny! :) szkoda, że taki krótki bo się wczytałam, a tu proszę koniec rozdziału ;c Czekam na nn <3

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafiłam tu zupełnie przypadkiem i nie żałuję !!
    Szkoda, że rozdział taki krótki, ale mam nadzieję, że następny będzie dłuższy ;) Dodaję do obserwowanych Twojego bloga i czekam na dalsze losy bohaterów.;*

    Zapraszam również do mnie http://zmienmy-przyszlosc-na-lepsza.blogspot.com/
    Pozdrawiam.♥

    OdpowiedzUsuń