środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział XI

     Z wielkim trudem zmusiłam się do tego, żeby oderwać się od jego tak kuszących ust. Oparliśmy się czołami o siebie, próbując złapać równomierny oddech. Kątem oka zauważyłam, że gęste zarośla na drugiej stronie zalesionej plaży poruszyły się niespokojnie. Natychmiast spięłam wszystkie swoje mięśnie, gotowa nawet na to, że Felix wyskoczy zza nich i zrobi nam obojgu przykrą niespodziankę, która zepsułaby ten wieczór. Nadal się obejmowaliśmy, co o dziwo nie powodowało u mnie poczucia dyskomfortu. Chciałabym, żeby ta chwila nigdy się nie skończyła, jednakże czas nie był łaskawy.
   - Jak całuję?- zapytał żartobliwym tonem Marco. Spojrzałam na niego trochę zdziwiona, po chwili uśmiechając się szeroko. Pogładziłam opuszkami palców krańce kości policzkowych blondyna, próbując skupić się na jak najlepszej odpowiedzi.
   - Cudownie - odparłam jak najbardziej szczerze, ponieważ mówiłam samą prawdę. Sama myśl o tym, że mogłabym go kiedyś okłamać, wydawała mi się naprawdę obrzydliwa. Serce nadal tłukło mi się w piersi, nie mogąc zapomnieć wspomnienia ciepła, które jeszcze kilka chwil temu wypełniała szczelnie całe moje ciało. Ciszę między nami zakłócały tylko odgłosy nocnych ptaszyn, które śpiewały swoje melodyjne arie wprost do mrugającego nieba. Chłopak zaproponował, żebyśmy usiedli na ławce, co po chwili zrobiliśmy.
   - Jak tam mecz?- zagadnęłam, kiedy delikatnie przyciągnął mnie do siebie.
   - Bardzo dobrze. Miki i Robert strzelili gola, więc wygraliśmy i przechodzimy do finału - powiedział, z trudem opanowując dumę w swoim głosie. Uśmiechnęłam się lekko, jednak moje ramię nagle sobie przypomniało o tabletkach przeciwbólowych, które powinnam zażyć przed wyjściem do restauracji.
    - Kiedy zdejmują ci szwy?- zapytał troskliwie, głaszcząc leniwie moje włosy wolną dłonią. Jęknęłam mimowolnie, przypominając sobie (niestety) o całym zajściu, którego chyba nigdy nie zdołam zapomnieć. Od tamtej feralnej nocy policja dzwoniła do mnie tylko jeden raz, w celu koniecznego zweryfikowania moich zeznań. Nie miałam najmniejszej ochoty jechać na komisariat, bo wtedy zapewne musiałabym widzieć się z całą sprawczynią tego zajścia, Caroline. Nadal nie mogłam do końca pojąć, jak ta dziewczyna mogła coś takiego zrobić i w ogóle czego ona tam szukała. To jedno z wielu pytań, na które wciąż nie znam odpowiedzi.
   - Powinnam zajechać do szpitala za jakieś dwa albo trzy dni, najpóźniej w czwartek. Po za tym czuję się coraz lepiej - odparłam gorliwie, stukając przy tym opuszkami palców w jego bark. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym, że będę musiała to wszystko oglądać. Chociaż pewnie tego nikt nigdy nie zauważył, nie przepadałam zbytnio nad widokiem własnej krwi. Co dziwniejsze, nigdy w dzieciństwie ani później nie miałam problemu z opatrywaniem zdartego łokcia lub co gorsza kolana, które obficie broczyło szkarłatną cieczą.  Spokojny i jednostajny szum jeziora działał na mnie niezwykle usypiająco...
   - Olivio!- chłopak potrząsnął mnie trochę, wybudzając tym samym z sennego transu, do którego przed kilkoma chwilami zapadłam. - Jesteś zmęczona. Odwiozę cię już do domu.
   - Och...- wymamrotałam, do końca się wybudzając. - Oczywiście.
 Marco uśmiechnął się szarmancko, pozwalając mi swobodnie wstać. Spojrzałam na zegarek, który miałam na nadgarstku i stwierdziłam, że jesteśmy tu już od półtorej godziny. Przy nim nie czułam tego tak szybko upływającego czasu. Z cichym łoskotem usadowiłam się na przednim siedzeniu, oglądając się na krajobraz za szybą. Znów mi się zdawało, że widzę ciemną posturę człowieka, która szybko oddalała się coraz bardziej pośpiesznym krokiem w głębię lasu.
-----------------------------------------------------------
Moi drodzy czytelnicy!
Muszę wam podziękować za te miłe komentarze, których tak dużo jest tutaj (drogi Anonimku, po przejrzeniu wnikliwie rozdziału X nie znalazłam żadnych czasowników użytych w złej formie)! Nie mogę uwierzyć, że jest to już aż 1.200 wejść. Tego wszystkiego nie byłoby bez was, więc dziękuję wam, moi Borussen! <3 Z poważaniem

Autorka bloga


7 komentarzy:

  1. Tak, więc rozdział jest cudowny!
    Jak ja jej zazdroszczę, że siedziała koło Reus'a. <3 Czekam na nn ;*
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham ten Twój zasób słownictwa i sposób w jaki go wykorzystujesz. Widać, że starasz się przy pisaniu. Oby tak dalej :)

    http://konbie-bvb.blogspot.com/
    http://photography-bvb.blogspot.com./

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam cię do LBA. Więcej tutaj: http://konie-bvb.blogspot.com/2014/04/lba.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny ! ♥
    Kocham Twoje opowiadanie więc nominowałam Cię do LBA. ;))
    zmienmy-przyszlosc-na-lepsza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział genialny <3 Boszzzz jak ja bym chciała być na jej miejscu xd.
    Czekam na nn .
    Pozdrawiam <3
    Kasia :-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże. Niesamowite, cudowne, genialne.
    Jesteś wspaniałą pisarką, a blog wymiata.
    Jeden z moich ulubionych.
    Chce zamienić się z nią, to nie fair. Ja też tak chcę.
    ZAKOCHAŁAM SIĘ <3
    CAŁUJĘ I ZAPRASZAM DO SIEBIE :)
    http://borussssssia.blogspot.com/
    Nominowałam cię do Liebster Award. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Boooże, mam chyba ze cztery nominacje do Liebester Award. Kocham was!

    OdpowiedzUsuń