Niemrawym uśmiechem powitałam naszą recepcjonistkę, która też widocznie znudzona czekaniem wyciągnęła swój telefon i wystukiwała na nim coś szybkimi ruchami palców. Nie miałam nic przeciwko, żeby korzystała z niego w czasie swojej pracy, ale trzeba wszystko traktować z umiarem.
- Będziemy musiały go chyba nauczyć obsługiwać zegarek, co, Anne?- zapytałam brunetkę, puszczając do niej oko. Odpowiedziała mi tym samym, poprawiając okulary, które krzywo wisiały dziewczynie na nosie. Nagle do naszych uszu dobiegł dźwięk rytmicznego uderzania butów o posadzkę. Podniosłam głowę znad papierów i z wyraźnym szokiem przypatrywałam się nieznajomemu mężczyźnie.
Nawet zdyszany i zdenerwowany wydawał się emanować swoistym spokojem. Włosy miał ułożone w artystycznym nieładzie, co z punktu widzenia innej kobiety dodawało mu na pewno swoistego uroku osobistego, który na mnie nie działał. Chociaż na zewnątrz było naprawdę ciepło, założył dzisiaj granatowy sweter. Potrząsnęłam głową, przywołując się na ziemię i nagle przypomniałam sobie, która jest godzina. Zanim zdążył zacząć się tłumaczyć, przerwałam mu poważnym gestem dłoni.
- Wie pan, która jest godzina? Nie toleruję czegoś takiego w tej porządnie spisującej się firmie - postukałam paznokciem w blat, próbując jakoś przemówić mu do rozumu.
- Proszę nie mówić per 'Pan', bo czuję się jeszcze starzej. Naprawdę za to przepraszam, ale miałem nieciekawą sytuację w swoim mieszkaniu....
- Pomożesz jej uporządkować dokumenty i listy, które ciągle napływają z całej Europy od Borussen. Dziękuję - powiedziałam, nie dając mu szansy wtrącić ani jednego słówka. Może to i dobrze? Jeśli uzna, że nie może ze mną zadzierać. Sapnęłam cicho, idąc korytarzem w stronę naszego biura. Alex spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek. Pokręciła głową, bo widocznie musiała mnie usłyszeć.
- Nie musiałaś go od razu tak zniechęcać do ciebie - skwitowała, przerzucając zużyte stemple do kosza. Westchnęłam, ostrożnie sadowiąc się za swoje biurko. Jak na razie nie miałam dobrego powodu, żeby się wytłumaczyć.
*******
Zachichotałam, nawet nie próbując tego opanować. Porywisty wiatr rozwiewał moje włosy oraz wszelkie zmartwienia. Nagle pęd zwolnił, a Marco wjechał na osiedle. Dalej nie wiedziałam, dlaczego dałam się namówić na wizytę w jego domu. W końcu jednakże odpuściłam i dałam się zaprosić na kawę - którą jak się zarzekał, potrafił robić lepiej niż w jakiejkolwiek kawiarni.
- Ja tyle razy byłem u ciebie, więc teraz musisz mi się zrewanżować!- powiedział trochę zbyt poważnym tonem jak na jego wyraz twarzy. Uśmiechnęłam się delikatnie, zostawiając swoją torbę w przedpokoju. Weszłam do salonu, a przez otwarte, szklane drzwi było jak na dłoni widać resztę podwórza z basenem. Słońce zaczynało już lekko chować się za horyzontem. Zaczęłam się zastanawiać, jak wytłumaczyć moje nagłe zniknięcie Alex, której wyjaśniłam całą sytuację z nagłym zaproszeniem tylko kilkoma słówkami. Pewnie jak zresztą zacznie się o mnie martwić, chociaż i tak zazwyczaj miała więcej problemów od mnie na głowie.
Pisnęłam niczym mała dziewczyna, czując, jak blondyn chwyta mnie i zaczyna nieść na swoich ramionach w kierunku tarasu. Zacisnęłam pięści, wiedząc, co teraz zrobi. Cały czas się śmiejąc, próbowałam jakoś mu się w wyrwać. Moje wysiłki cały czas szły na marne, a tafla wody była coraz bliżej. Aż tu nagle oboje znaleźliśmy się Odruchowo przymknęłam usta, czując, jak moje ubrania całkowicie nasiąkły wodą. Włosy też nie były w najlepszym stanie, ale teraz ona straciły na znaczeniu.
- I zobacz co zrobiłeś- mruknęłam oskarżycielskim tonem, pocierając między palcami materiał bluzki. Z zawadiackim uśmiechem na twarzy podpłynął do mnie, obejmując mnie po chwili w talii. - Nie udawaj niewiniątka. Wariat jesteś.
- To było tak... niechcący- odpowiedział z skruszoną miną. Prychnęłam, nawet nie próbując przyjąć tego do wiadomości. Zanim zdążyłam coś odpowiedź, zamknął moje usta bezwarunkowym pocałunkiem. Jego usta smakowały chlorem, słodkimi cukierkami i boską czekoladą, której nigdy nie miałabym dość. Wszystko to składało się w jedną, wielką obietnicę, która w tej chwili objęła nas oboje swoimi szerokimi wstęgami. Utulałam się w ciepło pochodzące z ciała mężczyzny, wierząc, że na świecie nie może istnieć coś lepszego niż to, co mnie spotyka.
- Ja tyle razy byłem u ciebie, więc teraz musisz mi się zrewanżować!- powiedział trochę zbyt poważnym tonem jak na jego wyraz twarzy. Uśmiechnęłam się delikatnie, zostawiając swoją torbę w przedpokoju. Weszłam do salonu, a przez otwarte, szklane drzwi było jak na dłoni widać resztę podwórza z basenem. Słońce zaczynało już lekko chować się za horyzontem. Zaczęłam się zastanawiać, jak wytłumaczyć moje nagłe zniknięcie Alex, której wyjaśniłam całą sytuację z nagłym zaproszeniem tylko kilkoma słówkami. Pewnie jak zresztą zacznie się o mnie martwić, chociaż i tak zazwyczaj miała więcej problemów od mnie na głowie.
Pisnęłam niczym mała dziewczyna, czując, jak blondyn chwyta mnie i zaczyna nieść na swoich ramionach w kierunku tarasu. Zacisnęłam pięści, wiedząc, co teraz zrobi. Cały czas się śmiejąc, próbowałam jakoś mu się w wyrwać. Moje wysiłki cały czas szły na marne, a tafla wody była coraz bliżej. Aż tu nagle oboje znaleźliśmy się Odruchowo przymknęłam usta, czując, jak moje ubrania całkowicie nasiąkły wodą. Włosy też nie były w najlepszym stanie, ale teraz ona straciły na znaczeniu.
- I zobacz co zrobiłeś- mruknęłam oskarżycielskim tonem, pocierając między palcami materiał bluzki. Z zawadiackim uśmiechem na twarzy podpłynął do mnie, obejmując mnie po chwili w talii. - Nie udawaj niewiniątka. Wariat jesteś.
- To było tak... niechcący- odpowiedział z skruszoną miną. Prychnęłam, nawet nie próbując przyjąć tego do wiadomości. Zanim zdążyłam coś odpowiedź, zamknął moje usta bezwarunkowym pocałunkiem. Jego usta smakowały chlorem, słodkimi cukierkami i boską czekoladą, której nigdy nie miałabym dość. Wszystko to składało się w jedną, wielką obietnicę, która w tej chwili objęła nas oboje swoimi szerokimi wstęgami. Utulałam się w ciepło pochodzące z ciała mężczyzny, wierząc, że na świecie nie może istnieć coś lepszego niż to, co mnie spotyka.
Aww *.*
OdpowiedzUsuńRozdział genialny! Taki, taki cudowny! <3
Nie ma to jak wrzucić dziewczynę do basenu, a później tłumaczyć się, że to było niechcący! :)) A co do tego nowego pracownika to nie ładnie się tak spóźniać pierwszego dnia do pracy! ;) Ale może rzeczywiście coś ważnego mu wyskoczyło..
Czekam na nn <3
Buziaki ;**
Zapeszam do mnie:
http://mow-szeptem-jesli-mowisz-o-miloscii.blogspot.com/
,, to było tak...niechcący'' :D pomysłowo, bardzo podoba mi się rozdział jak każdy inny w twoim ,, wykonaniu'' :)
OdpowiedzUsuńAaaaaa cudowny rozdział ♥*♥ czekam na nexta :3
OdpowiedzUsuńŚwietne! <3
OdpowiedzUsuń