- Wreszcie się obudziłaś...- mruknęła wyraźnie zadowolonym tonem Alex, spoglądając na mnie z uniesioną brwią.- A miałam już odjechać nad jezioro bez ciebie.
Puściła do mnie oko, pakując ostatnie kanapki do kosza piknikowego. Związałam swoje niesforne włosy w koński ogon, wachlując się ręką. Westchnęłam z niedowierzania, kiedy na termometrze dostrzegłam aż dwadzieścia pięć stopniu na plusie w cieniu. Musiałam przyznać, że wybrałyśmy sobie naprawdę wspaniałą niedzielę na leżakowanie. Chwyciłam między palce kluczyki do samochodu.
- Samochód stoi już przed bramą!- krzyknęła do mnie szatynka, kiedy miałam już wychodzić z domu. Pokręciłam głową, próbując ocenić, ile będę jeszcze musiała się smażyć w wnętrzu pojazdu. Moja nadzieja prawie uleciała z wiatrem, ale na szczęścia usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Spojrzałam zniecierpliwionym wzrokiem na ekran telefonu. Ciche brzęczenie oznajmiło, że właśnie dostałam wiadomość.
Marco: Wyjechałyście już może? Bo Sebastian zaraz mi tutaj zemdleje z powodu naszego niechybnego spóźnienia. ;)
Olivia: Zaraz wyjeżdżamy, więc nie musicie się spieszyć. Po za tym wy macie chyba trochę krótszą drogę.
Marco: W takim razie widzimy się niedługo. <3
Odchyliłam głowę do tyłu, pozwalając klimatyzacji łagodnie ochłodzić moją szyję, na której perliły się kropelki. Uśmiechnęłam się szeroko, oczyma wyobraźni widząc siebie obok blondyna. Drgnęłam gwałtownie, czując na sobie palący wzrok mojej przyjaciółki.
- Nadal masz zamiar gapić się bezmyślnie na sufit czy jedziemy?- prychnęła, zapinając pasy. Zrobiłam to zaraz po niej i zapaliłam samochód, próbując nie wybiegać myślami bardzo naprzód. Z najwyższą dozą skupienia, na jaką było mnie teraz stać, zaczęłam prowadzić samochód. Dodatkowo pocieszała mnie myśl, że jedziemy tam, gdzie byliśmy razem z nim. Przez moją twarz przebiegł minimalny grymas, kiedy przypomniałam sobie, co później wynikło z naszego spotkania. Próbowałam jednakże teraz szybko o tym zapomnieć. Całą droga odbyła się w milczeniu, przerywana czasami trzaskami dochodzącymi z radia. Zaklęłam cicho pod nosem, widząc, jak dużo miejsc parkingowych zostało już zajętych. Odetchnęłam z ulgą, wyszukując wolną miejscówkę.
Roześmiałam się, wieszając sobie na ramieniu żółty kocyk. Na ramionach powiesiłam sobie obie torby z rzeczami pierwszej potrzeby, jak lubiła to zabawnie nazywać moja współlokatorka. Jeszcze gorszym zadaniem okazało się znalezienie wolnego skrawka plaży. Wszędzie roiło się od rodzin z gromadką dzieci. Zauważyłam także grupkę młodzieży, która nadal mokra po kąpieli chłodziła się w cieniu omszałego dębu. W końcu szczęście się do nas uśmiechnęło, bo znalazłyśmy niemal idealne miejsce. Kiedy rozłożyłyśmy cały koc, okazało się, że chłopaki też mogą się rozłożyć z nami. Zdjęłam koszulkę, ukazując górę od mojego nowego bikini. Cały mój ubiór trafił na piasek, a ja z radością klapnęłam na swoje miejsce. Po krótkim zastanowieniu poprosiłam przyjaciółkę, żeby wklepała mi trochę kremu przeciwsłonecznego.
- Alex, a mógłbym cię wyręczyć?- zapytał znajomy głos za moimi plecami. Kehl od razu poszedł przywitać się z szatynkę, całując ją w policzek. Zarumieniła się niemal po same czubki uszu, pośpiesznie próbując ukryć swoje zakłopotanie.
- Myślę, że nie będzie miała nic przeciwko - odezwałam się w końcu, z trudem łapiąc powietrze. Marco pozbył się już koszulki, ukazując szeroki i umięśniony tors. Nie miałam wcale siły mu przeszkadzać, kiedy usiadł za mną i nabrał na dłonie trochę białego mazidła. Kolistymi rękami zaczął masować moje plecy, tym samym wcierając w nie krem. Po skończonej robocie oparł podbródek o czubek mojej głowy.
- Tęskniłaś za mną?- zapytał trochę głośniejszym tonem, korzystając z tego, że nasi towarzyszy wybrali się na spacer.
- Widzieliśmy się dwa dni temu - powiedziałam, wpatrując się w delikatnie pofalowaną taflę jeziora - ale tęskniłam.
Nie musiałam oglądać się za siebie, by zobaczyć na jego twarzy szeroki uśmiech. Po prostu to wiedziałam, że tak zrobił. Wsłuchałam się w łagodną melodię uderzeń jego serca z uwielbieniem. Dopiero po chwili zgapiłam się, że od kilku chwil próbuje mi coś powiedzieć.
- Mam do ciebie jedno, ważne pytanie - powiedział ostrożnie, z widocznym wahaniem.- Chciałabyś... być moją... dziewczyną?
Zatkało mnie totalnie. Powoli odwróciłam głowę, spoglądając mu prosto w oczy. Przytknęłam wargi do jego suchych ust, próbując z nich wyciągnąć słodką głębię. Z ogromną żarliwością oddawałam się mu całemu, poznając niesamowitą przyjemność z naszego pocałunku. Potraktował to jako pozytywną odpowiedź na jego pytanie, ponieważ przygarnął mnie jeszcze bardziej ku sobie. Chciałam, żeby ta cudowna chwila trwała wiecznie.
ŻAL !
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz ! Czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńSądzę, że nie muszę kolejny raz oceniać Twojego stylu, bo doskonale znasz tę opinię na pamięć. Dziewczyno masz talent i nie mów mi, że jest inaczej! Mogłaś ciągnąć te wydarzenia dalej, wtedy rozdział byłby dłuższy. Chyba, że nie miałaś weny, to zrozumiałe.
OdpowiedzUsuńAch! Myślałam, że oni są już od dawna razem. A jednak nie. Powinnam przestać myśleć za dużo, bo to mi tylko szkodzi. Czekam na anstępny rozdział ;)
Jejku jak ja się cieszę, że oni są wreście razem! :))
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny!! Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału! ;D
Buziaki ;*
Aaaaaaaaaaa tak tak tak tak!!! nawet nie wiesz jak ja sie ciesze.. sa razem...hurrra....uwielbuam ten rozdział....czekam na nn. <3 <3
OdpowiedzUsuńBuziaki :-*
Aaa... Rozdział booski ;)
OdpowiedzUsuńTak bardzo się cieszę, że oni wreszcie są razem...
Niecierpliwie czekam na nexta i zapraszam do siebie na kolejny rozdział: http://serce-nie-slugaa.blogspot.com/
Pozdrawiam ;))