Nieznacznie uniosłam swoje kąciki ust, kiedy wplótł ręce w moje mokre włosy. Powoli podpłynęliśmy do krawędzi basenu, żeby nie przerywać uścisku w którym trwaliśmy. Być może w tej chwili dotarło do mnie, że tlen nie jest mi potrzebny do oddychania. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że cała bluzka przykleiła mi się do ciała, całkowicie ją opinając. Odruchowa gładziłam go opuszkami palców po wilgotnym karku, zatracając się w pocałunku. Serce dudniło jak oszalałe, z dwukrotną prędkością pompując krew.
- I co teraz? Przecież nie mam ubrań na zmianę - wydyszałam, na krótką chwilę odrywając się od kuszących warg Marco.
- Zaraz coś na to poradzimy - mruknął z łobuzerskim uśmieszkiem, potrząsając mokrą czupryną, którą po raz pierwszy widziałam w pewnym nieładzie. Kiedy wyszedł z basenu, wyciągnął od mnie rękę, bym mogła spokojnie wydostać z wody. Zaprowadził mnie do salonu i sam poszedł do siebie, by najprawdopodobniej dać mi jakąś swoją koszulkę, w której miałabym chodzić po jego domu. Nie chciałam nigdzie siadać, w obawie przed tym, że kanapa miałaby na sobie plamę. Wzięłam torbę i poszperałam w niej trochę w poszukiwaniu szortów, które biorę ze sobą na wszelki wypadek. Widocznie dzisiaj w końcu mi się przydadzą...
- Taka może być?- spytał znienacka, pokazując mi czarną koszulkę z logo BvB. Była trochę za duża, ale to mi zbytnio nie powinno przeszkadzać. Cmoknęłam go w policzek w ramach podziękowania i poszłam się przebrać, wcześniej oczywiście wskazując mi drogę do łazienki. Ściągnęłam mokrą bluzkę, po czym wytarłam się delikatnie jednym z jedwabistych ręczników. Nałożyłam na siebie suchy T-shirt, w międzyczasie przeglądając się w lustrze. Przetarłam także włosy, co by ciągle nie kapała z nich woda. Gdy miałam podejść do Marco, złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął gwałtownie do siebie. Czułam mocne mięśnie brzucha, które widocznie rysowały się pod jego podkoszulkiem. Skrzywił się, jakby nie pochwalając mojego zachowania. Spojrzałam na niego zdziwiona, na co tylko parsknął krótkim śmiechem.
- Mogę poprosić o całusa?- zapytał tonem niewinnego człowieka, który niedawno ,,niechcący'' wrzucił mnie wraz ze sobą do basenu. Zanim w ogóle zdążyłam coś odpowiedzieć, poczułam dotyk jego ust. Pod wpływem jego dotyku roztapiałam się jak czekoladka w południowym słońcu. Nasze nogi powiodły nas w kierunku kanapy, na którą wkrótce opadliśmy, spleceni między sobą. Ciężar blondyna przez kilka chwil wydawał mi się trochę uciążliwy, jednakże wszystko uleciało z biegiem sekund.
Powietrze wokół nas wręcz zgęstniało od namiętności. Nie wiedziałam do końca, czy chcę czegoś więcej. Moje myśli krążyły teraz wokół płomienia, który rozgorzał w moim ciele. Fale ciepła przepływały przez wszystkie komórki, wysyłając różne komunikaty. Marco, jakby wyczuwając wahanie, uwalił się obok mnie i przytulił do mnie. Patrzył mi prosto w oczy, a ja próbowałam odgadnąć tajemnicę, która czaiła się w kącikach jego kolorowych tęczówek.
- Miałem szczęście, że spotkałem kogoś takiego jak ty - wyszeptał mi do ucha, uśmiechając się niemalże tajemniczo.
- Ja również- odpowiedziałam. Oparłam głowę o jego szeroki tors, wdychając rozszerzonymi nozdrzami jego przyjemny zapach. Powoli zaczęłam się zastanawiać, jaką niespodziankę sprawić mu na urodziny. Chciałam mu dać coś wyjątkowego, co by go zaskoczyło. Na tą chwilę nie miałam zielonego pojęcia, co to mogłoby być. Sapnęłam cicho, próbując znaleźć jakąś wygodniejszą pozycję do leżenia. W objęciach blondyna wszystkie codzienne trudności zaczęły blednąć, pozostając tylko niewyraźną plamą na skraju mojego umysłu.
- Jak ten wasz nowy pracownik?- zagadnął, w końcu wyrywając mnie z zamyślenia.
- Pfff..Pierwszego dnia się spóźniłam. Zastanawiam się, czy nie zrobić składki i kupić mu nowy zegarek - zachichotałam, zakrywając usta dłonią.
- Kiedy masz urodziny?- zapytał po raz kolejny znienacka, ale moją odpowiedź zakłócił odgłos dzwonka do drzwi. Marco mruknął coś pod nosem wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu spraw i pomaszerował je otworzyć.
------------------------------------------------------
Dzisiejszy blog jest z specjalną dedykacją dla @Natkazik i @Natalia0919. <3 Łezka mi się w oczku zakręciła, kiedy zobaczyłam, ile mam wyświetleń. Naprawdę, bardzo wam za to dziękuję! :)
piątek, 30 maja 2014
sobota, 24 maja 2014
Rozdział XVII
Zniecierpliwionym wzrokiem spojrzałam na zegarek. Zaklęłam cicho, dopinając do swojego planu w głowie kolejny punkt w głowie : nauczyć nowego pracownika punktualności. Tak, koniecznie muszę to zrobić. Zazwyczaj dzwonią i uprzedzają mnie, że przyjadą do pracy trochę później. Przecież numer telefonu, pod który trzeba zdzwonić, był podany wytłuszczonymi cyframi na ogłoszeniu... Zaczęłam chodzić naokoło mojego biurka, próbując pohamować jakoś swoją narastającą złość, która gromadziła się w mnie już od samego rana. Najpierw okazało się, że samochód nie chce nam odpalić. Musiałyśmy iść po naszego sąsiada, który jest z zawodu mechanikiem. Dopiero jakąś godzinkę później wszystko działało jak trzeba. Przez to całe zamieszanie zapomniałam o dokumentach, które teraz zapewne leżą sobie bezpiecznie na komodzie w przedpokoju. Nie mogąc już wytrzymać, wyszłam na korytarz. W szklanych drzwiach zauważyłam odbicie twarzy Alex, który właśnie wychodziła powoli z łazienki naprzeciwko.
Niemrawym uśmiechem powitałam naszą recepcjonistkę, która też widocznie znudzona czekaniem wyciągnęła swój telefon i wystukiwała na nim coś szybkimi ruchami palców. Nie miałam nic przeciwko, żeby korzystała z niego w czasie swojej pracy, ale trzeba wszystko traktować z umiarem.
- Będziemy musiały go chyba nauczyć obsługiwać zegarek, co, Anne?- zapytałam brunetkę, puszczając do niej oko. Odpowiedziała mi tym samym, poprawiając okulary, które krzywo wisiały dziewczynie na nosie. Nagle do naszych uszu dobiegł dźwięk rytmicznego uderzania butów o posadzkę. Podniosłam głowę znad papierów i z wyraźnym szokiem przypatrywałam się nieznajomemu mężczyźnie.
Nawet zdyszany i zdenerwowany wydawał się emanować swoistym spokojem. Włosy miał ułożone w artystycznym nieładzie, co z punktu widzenia innej kobiety dodawało mu na pewno swoistego uroku osobistego, który na mnie nie działał. Chociaż na zewnątrz było naprawdę ciepło, założył dzisiaj granatowy sweter. Potrząsnęłam głową, przywołując się na ziemię i nagle przypomniałam sobie, która jest godzina. Zanim zdążył zacząć się tłumaczyć, przerwałam mu poważnym gestem dłoni.
- Wie pan, która jest godzina? Nie toleruję czegoś takiego w tej porządnie spisującej się firmie - postukałam paznokciem w blat, próbując jakoś przemówić mu do rozumu.
- Proszę nie mówić per 'Pan', bo czuję się jeszcze starzej. Naprawdę za to przepraszam, ale miałem nieciekawą sytuację w swoim mieszkaniu....
- Pomożesz jej uporządkować dokumenty i listy, które ciągle napływają z całej Europy od Borussen. Dziękuję - powiedziałam, nie dając mu szansy wtrącić ani jednego słówka. Może to i dobrze? Jeśli uzna, że nie może ze mną zadzierać. Sapnęłam cicho, idąc korytarzem w stronę naszego biura. Alex spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek. Pokręciła głową, bo widocznie musiała mnie usłyszeć.
- Nie musiałaś go od razu tak zniechęcać do ciebie - skwitowała, przerzucając zużyte stemple do kosza. Westchnęłam, ostrożnie sadowiąc się za swoje biurko. Jak na razie nie miałam dobrego powodu, żeby się wytłumaczyć.
Niemrawym uśmiechem powitałam naszą recepcjonistkę, która też widocznie znudzona czekaniem wyciągnęła swój telefon i wystukiwała na nim coś szybkimi ruchami palców. Nie miałam nic przeciwko, żeby korzystała z niego w czasie swojej pracy, ale trzeba wszystko traktować z umiarem.
- Będziemy musiały go chyba nauczyć obsługiwać zegarek, co, Anne?- zapytałam brunetkę, puszczając do niej oko. Odpowiedziała mi tym samym, poprawiając okulary, które krzywo wisiały dziewczynie na nosie. Nagle do naszych uszu dobiegł dźwięk rytmicznego uderzania butów o posadzkę. Podniosłam głowę znad papierów i z wyraźnym szokiem przypatrywałam się nieznajomemu mężczyźnie.
Nawet zdyszany i zdenerwowany wydawał się emanować swoistym spokojem. Włosy miał ułożone w artystycznym nieładzie, co z punktu widzenia innej kobiety dodawało mu na pewno swoistego uroku osobistego, który na mnie nie działał. Chociaż na zewnątrz było naprawdę ciepło, założył dzisiaj granatowy sweter. Potrząsnęłam głową, przywołując się na ziemię i nagle przypomniałam sobie, która jest godzina. Zanim zdążył zacząć się tłumaczyć, przerwałam mu poważnym gestem dłoni.
- Wie pan, która jest godzina? Nie toleruję czegoś takiego w tej porządnie spisującej się firmie - postukałam paznokciem w blat, próbując jakoś przemówić mu do rozumu.
- Proszę nie mówić per 'Pan', bo czuję się jeszcze starzej. Naprawdę za to przepraszam, ale miałem nieciekawą sytuację w swoim mieszkaniu....
- Pomożesz jej uporządkować dokumenty i listy, które ciągle napływają z całej Europy od Borussen. Dziękuję - powiedziałam, nie dając mu szansy wtrącić ani jednego słówka. Może to i dobrze? Jeśli uzna, że nie może ze mną zadzierać. Sapnęłam cicho, idąc korytarzem w stronę naszego biura. Alex spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek. Pokręciła głową, bo widocznie musiała mnie usłyszeć.
- Nie musiałaś go od razu tak zniechęcać do ciebie - skwitowała, przerzucając zużyte stemple do kosza. Westchnęłam, ostrożnie sadowiąc się za swoje biurko. Jak na razie nie miałam dobrego powodu, żeby się wytłumaczyć.
*******
Zachichotałam, nawet nie próbując tego opanować. Porywisty wiatr rozwiewał moje włosy oraz wszelkie zmartwienia. Nagle pęd zwolnił, a Marco wjechał na osiedle. Dalej nie wiedziałam, dlaczego dałam się namówić na wizytę w jego domu. W końcu jednakże odpuściłam i dałam się zaprosić na kawę - którą jak się zarzekał, potrafił robić lepiej niż w jakiejkolwiek kawiarni.
- Ja tyle razy byłem u ciebie, więc teraz musisz mi się zrewanżować!- powiedział trochę zbyt poważnym tonem jak na jego wyraz twarzy. Uśmiechnęłam się delikatnie, zostawiając swoją torbę w przedpokoju. Weszłam do salonu, a przez otwarte, szklane drzwi było jak na dłoni widać resztę podwórza z basenem. Słońce zaczynało już lekko chować się za horyzontem. Zaczęłam się zastanawiać, jak wytłumaczyć moje nagłe zniknięcie Alex, której wyjaśniłam całą sytuację z nagłym zaproszeniem tylko kilkoma słówkami. Pewnie jak zresztą zacznie się o mnie martwić, chociaż i tak zazwyczaj miała więcej problemów od mnie na głowie.
Pisnęłam niczym mała dziewczyna, czując, jak blondyn chwyta mnie i zaczyna nieść na swoich ramionach w kierunku tarasu. Zacisnęłam pięści, wiedząc, co teraz zrobi. Cały czas się śmiejąc, próbowałam jakoś mu się w wyrwać. Moje wysiłki cały czas szły na marne, a tafla wody była coraz bliżej. Aż tu nagle oboje znaleźliśmy się Odruchowo przymknęłam usta, czując, jak moje ubrania całkowicie nasiąkły wodą. Włosy też nie były w najlepszym stanie, ale teraz ona straciły na znaczeniu.
- I zobacz co zrobiłeś- mruknęłam oskarżycielskim tonem, pocierając między palcami materiał bluzki. Z zawadiackim uśmiechem na twarzy podpłynął do mnie, obejmując mnie po chwili w talii. - Nie udawaj niewiniątka. Wariat jesteś.
- To było tak... niechcący- odpowiedział z skruszoną miną. Prychnęłam, nawet nie próbując przyjąć tego do wiadomości. Zanim zdążyłam coś odpowiedź, zamknął moje usta bezwarunkowym pocałunkiem. Jego usta smakowały chlorem, słodkimi cukierkami i boską czekoladą, której nigdy nie miałabym dość. Wszystko to składało się w jedną, wielką obietnicę, która w tej chwili objęła nas oboje swoimi szerokimi wstęgami. Utulałam się w ciepło pochodzące z ciała mężczyzny, wierząc, że na świecie nie może istnieć coś lepszego niż to, co mnie spotyka.
- Ja tyle razy byłem u ciebie, więc teraz musisz mi się zrewanżować!- powiedział trochę zbyt poważnym tonem jak na jego wyraz twarzy. Uśmiechnęłam się delikatnie, zostawiając swoją torbę w przedpokoju. Weszłam do salonu, a przez otwarte, szklane drzwi było jak na dłoni widać resztę podwórza z basenem. Słońce zaczynało już lekko chować się za horyzontem. Zaczęłam się zastanawiać, jak wytłumaczyć moje nagłe zniknięcie Alex, której wyjaśniłam całą sytuację z nagłym zaproszeniem tylko kilkoma słówkami. Pewnie jak zresztą zacznie się o mnie martwić, chociaż i tak zazwyczaj miała więcej problemów od mnie na głowie.
Pisnęłam niczym mała dziewczyna, czując, jak blondyn chwyta mnie i zaczyna nieść na swoich ramionach w kierunku tarasu. Zacisnęłam pięści, wiedząc, co teraz zrobi. Cały czas się śmiejąc, próbowałam jakoś mu się w wyrwać. Moje wysiłki cały czas szły na marne, a tafla wody była coraz bliżej. Aż tu nagle oboje znaleźliśmy się Odruchowo przymknęłam usta, czując, jak moje ubrania całkowicie nasiąkły wodą. Włosy też nie były w najlepszym stanie, ale teraz ona straciły na znaczeniu.
- I zobacz co zrobiłeś- mruknęłam oskarżycielskim tonem, pocierając między palcami materiał bluzki. Z zawadiackim uśmiechem na twarzy podpłynął do mnie, obejmując mnie po chwili w talii. - Nie udawaj niewiniątka. Wariat jesteś.
- To było tak... niechcący- odpowiedział z skruszoną miną. Prychnęłam, nawet nie próbując przyjąć tego do wiadomości. Zanim zdążyłam coś odpowiedź, zamknął moje usta bezwarunkowym pocałunkiem. Jego usta smakowały chlorem, słodkimi cukierkami i boską czekoladą, której nigdy nie miałabym dość. Wszystko to składało się w jedną, wielką obietnicę, która w tej chwili objęła nas oboje swoimi szerokimi wstęgami. Utulałam się w ciepło pochodzące z ciała mężczyzny, wierząc, że na świecie nie może istnieć coś lepszego niż to, co mnie spotyka.
sobota, 17 maja 2014
Rozdział XVI
Moje serce dudniło jak po sprincie. Z trudem zmusiłam się, żeby myślami powrócić do rzeczywistości i oderwać się od kuszących ust blondyna. Spojrzałam mu prosto w jego roziskrzone oczy, dostrzegając w nich czystą radość. Miałam ochotę zatonąć w nich do końca, utopić się w czystej przyjemności i trwać tak do końca życia. Zaraz uśmiechnęłam się szeroko, uświadamiając sobie, kim teraz jesteśmy. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Przygarnął mnie do siebie, następnie sadzając sobie moją skromną osobę na kolanach. Mruknęłam coś cicho pod nosem, gładząc go opuszkami palców po nagim ramieniu. Słońce niemiłosiernie pastwiło się nad moimi plecami, co zapewne jutro będzie już dość widoczne. Na błękitnym niebie nie pojawiła się nawet ani jedna chmurka, która zwiastowałaby jakieś zmniejszenie tego upału. Nigdzie też nie mogłam dostrzec sylwetki Alex, która musiała odejść już dość daleko.
- Za dwa tygodnie organizujemy taką imprezę z okazji zakończenia sezonu. Miałabyś może ochotę pójść ze mną?- spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, oczekując niechybnej odpowiedzi.
- Z ogromną chęcią. Tylko nie mam zielonego pojęcia, w co się ubiorę- zachichotałam, zasłaniając usta dłonią. Mówiłam samą prawdę. Dość dawno byłam w pobliskim centrum handlowym na jakichś porządnych zakupach, chociaż i tak moja szafa pękała w szwach. Niektóre zaczęłam sprzedawać przez strony internetowe, żeby przy okazji zarobić trochę pieniędzy i pozbyć się tego, co raczej niepotrzebne. Kiedyś miałam nawet założyć ochotę modowego bloga, ale z powodu braku czasu zrezygnowałam z tego pomysłu. Chociaż... patrząc na przyszłe tygodnie to wszystko nie wydawało się takie bez sensu. Szykował nam się aż dwu tygodniowy urlop, pomimo tego, iż nie było mnie aż tak długo w pracy. Jednakże nie miałam odpowiedniego zacięcia do takiego czegoś.
- Jestem pewny, że coś wymyślisz... Zainstalowałyście może alarm wokół waszego domu, tak jak wam podpowiedziałem?- zapytał, delikatnymi ruchami masując moje spięte mięśnie barków. Nie pamiętam, żeby ktoś kiedyś fundował mi taką przyjemność, nie licząc oczywiście samych pocałunków.
- Wybieramy się do jakiegoś sklepu w weekend na przedmieściach Dortmundu. Mam nadzieję, że to wystarczy, żeby wykurzyć Felixa chociaż na chwilę z mojego życia.
Kiedy mówiłam imię mojego byłego chłopaka, w gardle zaraz rosła mi ciężka gula, z którą z trudem przełykałam. Podświadomie dobrze wiedziałam, że on tak łatwo nie odpuści i nadal będzie mnie nękał. Jeśli żadne ostrzeżenia nie poskutkują, zgłoszę całą sprawę na policję. Nie mogłam przecież pozwolić, żeby ktoś tak bezczelnie zatruwał mi niezdrowo życie. Ja nigdy bym się na coś takiego nie zdecydowała, nawet jeśli miałabym w tym swój interes. Przecież to logiczne; z coraz większym spokojem przyjmowałam fakt, że być może nie grozi mi takie niebezpieczeństwo.
- Nie chcę, żeby on ciągle stawał między nami -powiedział Marco, łapiąc oddech. Westchnęłam głęboko, ponieważ pragnęłam tego samego. Chłopak najwyraźniej miał jakieś problemy i nie mógł sobie z nimi poradzić. Może to zabrzmieć egoistycznie, ale nie zamierzałam mu wcale pomagać, co zresztą powinno być zrozumiane.
- Mi też to przeszkadza. Każdego ranka budzę się, myśląc, że może wkraść się niepostrzeżenie do naszego domu - mruknęłam, swoje myśli próbując przekierować na bardziej radosne tory. Mojej uwagi nie umknął fakt, że kilka dziewczyn na plaży patrzyło na mnie z zazdrością w oku, widząc, z kim dzielę swój kocyk. Parsknęłam śmiechem, kręcąc przy tym głową. W sumie... mogłam się czegoś takiego spodziewać.
- Dobrze, że jestem tu z tobą- wyszeptał mi do ucha, chowając mi za ucho niesforny kosmyk włosów. Do moich uszu dobiegł dźwięk perlistego śmiechu mojej przyjaciółki, która szła objęta w talii przez Sebastiana. Puściła do mnie oko, jakby wiedziała, co tutaj się wydarzyło. Czasami miałam wrażenie, że ma oczy dookoła głowy, co by mnie tak wcale nie zdziwiło. Widocznie brunet musiał ją też zaprosić na tą imprezę, bo zaraz po tym, jak dosiedli się obok, szatynka zaczęła paplać jak najęta o sukience, którą ostatnio widziała w sklepie.
- Wiesz, że mają nam podesłać jakiegoś nowego asystenta?- zapytała w końcu, grzebiąc w tobie w poszukiwaniu czegoś do picia. Rzuciła nam dwie butelki wody. Ja nadal trzymałam swoją w ręku, a Marco upił już łyk. Kropelka płynu spłynęła mu po brodzie, biegnąc ciurkiem aż do szyi. Starłam ją czubkiem palca, znów swoją uwagę zwracając na Alex.
- Pierwsze słyszę. Podali ci chociaż jakieś podstawowe informacji o nowym?- mruknęłam, nie będąc do końca zadowolona, że nikt wcześniej mnie o tym nie poinformował.
- Olivia, ja go znam. To mój kolega, który wcześniej pracował w jakimś magazynie o piłkarzach czy coś w tym guście. Uznał, że musi się rozwijać i zgapił się, że jest tutaj akurat wolna oferta pracy - wyjaśnił mi Kehl, żywo gestykulując. Marco dał mi całusa w policzek, próbując 'naprawić' jakoś moją zachmurzoną minę, która w ciągu kilku sekund zrobiła się bardziej pogodna.
- Cieszę się, że będę mogła współpracować z kimś równie ambitnym jak my wszyscy- odparłam, ręką zataczając szerokie koło. Z przykrością przypomniałam sobie, że niedługo odbędzie się ostatni mecz Roberta w barwach BvB.
- Chwileczkę...a czy wy przypadkiem niedługo nie powinniście jechać do Berlina?- spytałam, patrząc na nich obu spod przymrużonych powiek. Blondyn przeczesał swoją fryzurę tym charakterystycznym gestem, a ja musiałam się mimowolnie uśmiechnąć.
- Wyjeżdżamy za kilka dni- wyjaśnił mi, po czym do dyskusji włączył się Sebastian.- Ten ostatni wolny czas chcieliśmy spędzić z wami.
Moje serce zadudniło wesołego marsza. Spojrzałam w oczy przyjaciółki, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje wokół nas. Wszystko szło tak dobrze, że aż niemożliwie, żeby prędzej czy później nie wystąpiły jakieś problemy.
- Za dwa tygodnie organizujemy taką imprezę z okazji zakończenia sezonu. Miałabyś może ochotę pójść ze mną?- spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, oczekując niechybnej odpowiedzi.
- Z ogromną chęcią. Tylko nie mam zielonego pojęcia, w co się ubiorę- zachichotałam, zasłaniając usta dłonią. Mówiłam samą prawdę. Dość dawno byłam w pobliskim centrum handlowym na jakichś porządnych zakupach, chociaż i tak moja szafa pękała w szwach. Niektóre zaczęłam sprzedawać przez strony internetowe, żeby przy okazji zarobić trochę pieniędzy i pozbyć się tego, co raczej niepotrzebne. Kiedyś miałam nawet założyć ochotę modowego bloga, ale z powodu braku czasu zrezygnowałam z tego pomysłu. Chociaż... patrząc na przyszłe tygodnie to wszystko nie wydawało się takie bez sensu. Szykował nam się aż dwu tygodniowy urlop, pomimo tego, iż nie było mnie aż tak długo w pracy. Jednakże nie miałam odpowiedniego zacięcia do takiego czegoś.
- Jestem pewny, że coś wymyślisz... Zainstalowałyście może alarm wokół waszego domu, tak jak wam podpowiedziałem?- zapytał, delikatnymi ruchami masując moje spięte mięśnie barków. Nie pamiętam, żeby ktoś kiedyś fundował mi taką przyjemność, nie licząc oczywiście samych pocałunków.
- Wybieramy się do jakiegoś sklepu w weekend na przedmieściach Dortmundu. Mam nadzieję, że to wystarczy, żeby wykurzyć Felixa chociaż na chwilę z mojego życia.
Kiedy mówiłam imię mojego byłego chłopaka, w gardle zaraz rosła mi ciężka gula, z którą z trudem przełykałam. Podświadomie dobrze wiedziałam, że on tak łatwo nie odpuści i nadal będzie mnie nękał. Jeśli żadne ostrzeżenia nie poskutkują, zgłoszę całą sprawę na policję. Nie mogłam przecież pozwolić, żeby ktoś tak bezczelnie zatruwał mi niezdrowo życie. Ja nigdy bym się na coś takiego nie zdecydowała, nawet jeśli miałabym w tym swój interes. Przecież to logiczne; z coraz większym spokojem przyjmowałam fakt, że być może nie grozi mi takie niebezpieczeństwo.
- Nie chcę, żeby on ciągle stawał między nami -powiedział Marco, łapiąc oddech. Westchnęłam głęboko, ponieważ pragnęłam tego samego. Chłopak najwyraźniej miał jakieś problemy i nie mógł sobie z nimi poradzić. Może to zabrzmieć egoistycznie, ale nie zamierzałam mu wcale pomagać, co zresztą powinno być zrozumiane.
- Mi też to przeszkadza. Każdego ranka budzę się, myśląc, że może wkraść się niepostrzeżenie do naszego domu - mruknęłam, swoje myśli próbując przekierować na bardziej radosne tory. Mojej uwagi nie umknął fakt, że kilka dziewczyn na plaży patrzyło na mnie z zazdrością w oku, widząc, z kim dzielę swój kocyk. Parsknęłam śmiechem, kręcąc przy tym głową. W sumie... mogłam się czegoś takiego spodziewać.
- Dobrze, że jestem tu z tobą- wyszeptał mi do ucha, chowając mi za ucho niesforny kosmyk włosów. Do moich uszu dobiegł dźwięk perlistego śmiechu mojej przyjaciółki, która szła objęta w talii przez Sebastiana. Puściła do mnie oko, jakby wiedziała, co tutaj się wydarzyło. Czasami miałam wrażenie, że ma oczy dookoła głowy, co by mnie tak wcale nie zdziwiło. Widocznie brunet musiał ją też zaprosić na tą imprezę, bo zaraz po tym, jak dosiedli się obok, szatynka zaczęła paplać jak najęta o sukience, którą ostatnio widziała w sklepie.
- Wiesz, że mają nam podesłać jakiegoś nowego asystenta?- zapytała w końcu, grzebiąc w tobie w poszukiwaniu czegoś do picia. Rzuciła nam dwie butelki wody. Ja nadal trzymałam swoją w ręku, a Marco upił już łyk. Kropelka płynu spłynęła mu po brodzie, biegnąc ciurkiem aż do szyi. Starłam ją czubkiem palca, znów swoją uwagę zwracając na Alex.
- Pierwsze słyszę. Podali ci chociaż jakieś podstawowe informacji o nowym?- mruknęłam, nie będąc do końca zadowolona, że nikt wcześniej mnie o tym nie poinformował.
- Olivia, ja go znam. To mój kolega, który wcześniej pracował w jakimś magazynie o piłkarzach czy coś w tym guście. Uznał, że musi się rozwijać i zgapił się, że jest tutaj akurat wolna oferta pracy - wyjaśnił mi Kehl, żywo gestykulując. Marco dał mi całusa w policzek, próbując 'naprawić' jakoś moją zachmurzoną minę, która w ciągu kilku sekund zrobiła się bardziej pogodna.
- Cieszę się, że będę mogła współpracować z kimś równie ambitnym jak my wszyscy- odparłam, ręką zataczając szerokie koło. Z przykrością przypomniałam sobie, że niedługo odbędzie się ostatni mecz Roberta w barwach BvB.
- Chwileczkę...a czy wy przypadkiem niedługo nie powinniście jechać do Berlina?- spytałam, patrząc na nich obu spod przymrużonych powiek. Blondyn przeczesał swoją fryzurę tym charakterystycznym gestem, a ja musiałam się mimowolnie uśmiechnąć.
- Wyjeżdżamy za kilka dni- wyjaśnił mi, po czym do dyskusji włączył się Sebastian.- Ten ostatni wolny czas chcieliśmy spędzić z wami.
Moje serce zadudniło wesołego marsza. Spojrzałam w oczy przyjaciółki, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje wokół nas. Wszystko szło tak dobrze, że aż niemożliwie, żeby prędzej czy później nie wystąpiły jakieś problemy.
sobota, 10 maja 2014
Rozdział XV
Coś rytmicznie zaczęło dzwonić obok mojego ucha. Nie mogłam się pozbyć wrażenie, że gdzieś już słyszałam ten dźwięk. Niemal spadłam z łóżka, kiedy telefon wydał z siebie sygnał ostrzegawczy. Wyłączyłam go pośpiesznie, chroniąc tym samym moje uszy przed jakimś trwałym uszkodzeniem. Zdziwiłam się, widząc już przygotowane ciuchy leżące na komodzie. Mruknęłam coś cicho pod nosem, słysząc aż stąd szczęk talerzy. Zaczęłam się zastanawiać, co o tak wczesnej porze w kuchni robi moja przyjaciółka. Łóżko było teraz bardzo kuszącym miejscem do leniuchowania, ale postanowiłam, że już wstanę. Potarłam wierzchem dłoni moją skroń. Po kilku minutach byłam już ubrana w czarny t-shirt z żółtym napisem BvB oraz moje ulubione dżinsowe szorty. Przy okazji chwyciłam swoją torbę, która okazała się dość ciężkawa.
- Wreszcie się obudziłaś...- mruknęła wyraźnie zadowolonym tonem Alex, spoglądając na mnie z uniesioną brwią.- A miałam już odjechać nad jezioro bez ciebie.
Puściła do mnie oko, pakując ostatnie kanapki do kosza piknikowego. Związałam swoje niesforne włosy w koński ogon, wachlując się ręką. Westchnęłam z niedowierzania, kiedy na termometrze dostrzegłam aż dwadzieścia pięć stopniu na plusie w cieniu. Musiałam przyznać, że wybrałyśmy sobie naprawdę wspaniałą niedzielę na leżakowanie. Chwyciłam między palce kluczyki do samochodu.
- Samochód stoi już przed bramą!- krzyknęła do mnie szatynka, kiedy miałam już wychodzić z domu. Pokręciłam głową, próbując ocenić, ile będę jeszcze musiała się smażyć w wnętrzu pojazdu. Moja nadzieja prawie uleciała z wiatrem, ale na szczęścia usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Spojrzałam zniecierpliwionym wzrokiem na ekran telefonu. Ciche brzęczenie oznajmiło, że właśnie dostałam wiadomość.
- Wreszcie się obudziłaś...- mruknęła wyraźnie zadowolonym tonem Alex, spoglądając na mnie z uniesioną brwią.- A miałam już odjechać nad jezioro bez ciebie.
Puściła do mnie oko, pakując ostatnie kanapki do kosza piknikowego. Związałam swoje niesforne włosy w koński ogon, wachlując się ręką. Westchnęłam z niedowierzania, kiedy na termometrze dostrzegłam aż dwadzieścia pięć stopniu na plusie w cieniu. Musiałam przyznać, że wybrałyśmy sobie naprawdę wspaniałą niedzielę na leżakowanie. Chwyciłam między palce kluczyki do samochodu.
- Samochód stoi już przed bramą!- krzyknęła do mnie szatynka, kiedy miałam już wychodzić z domu. Pokręciłam głową, próbując ocenić, ile będę jeszcze musiała się smażyć w wnętrzu pojazdu. Moja nadzieja prawie uleciała z wiatrem, ale na szczęścia usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Spojrzałam zniecierpliwionym wzrokiem na ekran telefonu. Ciche brzęczenie oznajmiło, że właśnie dostałam wiadomość.
Marco: Wyjechałyście już może? Bo Sebastian zaraz mi tutaj zemdleje z powodu naszego niechybnego spóźnienia. ;)
Olivia: Zaraz wyjeżdżamy, więc nie musicie się spieszyć. Po za tym wy macie chyba trochę krótszą drogę.
Marco: W takim razie widzimy się niedługo. <3
Odchyliłam głowę do tyłu, pozwalając klimatyzacji łagodnie ochłodzić moją szyję, na której perliły się kropelki. Uśmiechnęłam się szeroko, oczyma wyobraźni widząc siebie obok blondyna. Drgnęłam gwałtownie, czując na sobie palący wzrok mojej przyjaciółki.
- Nadal masz zamiar gapić się bezmyślnie na sufit czy jedziemy?- prychnęła, zapinając pasy. Zrobiłam to zaraz po niej i zapaliłam samochód, próbując nie wybiegać myślami bardzo naprzód. Z najwyższą dozą skupienia, na jaką było mnie teraz stać, zaczęłam prowadzić samochód. Dodatkowo pocieszała mnie myśl, że jedziemy tam, gdzie byliśmy razem z nim. Przez moją twarz przebiegł minimalny grymas, kiedy przypomniałam sobie, co później wynikło z naszego spotkania. Próbowałam jednakże teraz szybko o tym zapomnieć. Całą droga odbyła się w milczeniu, przerywana czasami trzaskami dochodzącymi z radia. Zaklęłam cicho pod nosem, widząc, jak dużo miejsc parkingowych zostało już zajętych. Odetchnęłam z ulgą, wyszukując wolną miejscówkę.
Roześmiałam się, wieszając sobie na ramieniu żółty kocyk. Na ramionach powiesiłam sobie obie torby z rzeczami pierwszej potrzeby, jak lubiła to zabawnie nazywać moja współlokatorka. Jeszcze gorszym zadaniem okazało się znalezienie wolnego skrawka plaży. Wszędzie roiło się od rodzin z gromadką dzieci. Zauważyłam także grupkę młodzieży, która nadal mokra po kąpieli chłodziła się w cieniu omszałego dębu. W końcu szczęście się do nas uśmiechnęło, bo znalazłyśmy niemal idealne miejsce. Kiedy rozłożyłyśmy cały koc, okazało się, że chłopaki też mogą się rozłożyć z nami. Zdjęłam koszulkę, ukazując górę od mojego nowego bikini. Cały mój ubiór trafił na piasek, a ja z radością klapnęłam na swoje miejsce. Po krótkim zastanowieniu poprosiłam przyjaciółkę, żeby wklepała mi trochę kremu przeciwsłonecznego.
- Alex, a mógłbym cię wyręczyć?- zapytał znajomy głos za moimi plecami. Kehl od razu poszedł przywitać się z szatynkę, całując ją w policzek. Zarumieniła się niemal po same czubki uszu, pośpiesznie próbując ukryć swoje zakłopotanie.
- Myślę, że nie będzie miała nic przeciwko - odezwałam się w końcu, z trudem łapiąc powietrze. Marco pozbył się już koszulki, ukazując szeroki i umięśniony tors. Nie miałam wcale siły mu przeszkadzać, kiedy usiadł za mną i nabrał na dłonie trochę białego mazidła. Kolistymi rękami zaczął masować moje plecy, tym samym wcierając w nie krem. Po skończonej robocie oparł podbródek o czubek mojej głowy.
- Tęskniłaś za mną?- zapytał trochę głośniejszym tonem, korzystając z tego, że nasi towarzyszy wybrali się na spacer.
- Widzieliśmy się dwa dni temu - powiedziałam, wpatrując się w delikatnie pofalowaną taflę jeziora - ale tęskniłam.
Nie musiałam oglądać się za siebie, by zobaczyć na jego twarzy szeroki uśmiech. Po prostu to wiedziałam, że tak zrobił. Wsłuchałam się w łagodną melodię uderzeń jego serca z uwielbieniem. Dopiero po chwili zgapiłam się, że od kilku chwil próbuje mi coś powiedzieć.
- Mam do ciebie jedno, ważne pytanie - powiedział ostrożnie, z widocznym wahaniem.- Chciałabyś... być moją... dziewczyną?
Zatkało mnie totalnie. Powoli odwróciłam głowę, spoglądając mu prosto w oczy. Przytknęłam wargi do jego suchych ust, próbując z nich wyciągnąć słodką głębię. Z ogromną żarliwością oddawałam się mu całemu, poznając niesamowitą przyjemność z naszego pocałunku. Potraktował to jako pozytywną odpowiedź na jego pytanie, ponieważ przygarnął mnie jeszcze bardziej ku sobie. Chciałam, żeby ta cudowna chwila trwała wiecznie.
piątek, 2 maja 2014
Rozdział XIV
Z perspektywy Marco
Przez te ostatnie dni czułem się jak ostatni idiota. Po tym, jak przeczytałem ten... artykuł w gazecie od razu do nich zadzwoniłem, żeby nie mieszali się więcej w moje życie prywatne. Kompletnie nie miałem głowy do tego, żeby do niej zadzwonić. Musiała się czuć dziesięć razy gorzej od mnie, a ja nawet tego nie zauważyłem. Czasami wydaje mi się, że jestem strasznie egoistycznym człowiekiem. Nie miałem też stuprocentowej pewności, czy będzie w ogóle jeszcze chciała ze mną rozmawiać. Westchnąłem cicho, wchodząc do znajomej kwiaciarni niemal naprzeciwko mojego domu. Z nijakim uśmiechem zauważyłem pęczek żółtych róż, które wziąłem bez chwili wahania. Podobno kobiety lubią kwiaty, a ja już niejedno z nimi przeżyłem. Niestety...
Jadąc do niej, spróbowałem wymazać sobie z pamięci minę Caroline, kiedy wsiadała do radiowozu. Podobno do dzisiaj nie chce powiedzieć, czego szukała u nich w biurze. Obecnie znajduje się w areszcie, ale mnie to nie obchodzi. Miałem wrażenie, że Sebastian coraz bardziej ma nadzieję, że wyjdzie mu z Alex. Trudno mi było przyznać, ale Olivia nie była mi obojętna.... Trudno mi opisać to, co działo się ze mną podczas naszego pocałunku. Przeczesałem włosy palcami, kiedy w bocznym lusterku dostrzegłem róg ich domu. Zabrałem róże z tylnego siedzenia i ruszyłem do drzwi. Zacząłem się zastanawiać, czy w ogóle ma zamiar je otworzyć. Nie zdziwiłbym się, gdyby zdzieliła mnie ręką po policzku, jednak nic takiego się nie stało.
Po raz drugi zauważyłem strugi po łzach na jej twarzy. Włosy miała rozczochrane, jakby dopiero wstała z łóżka. A może właśnie tak było? Potrząsnąłem głową, szukając przez kilka sekund racjonalnego wytłumaczenia jej stanu.
- Olivia... Czy ktoś ci coś zrobił?
Ona zdobyła się w odpowiedzi tylko na ciche łkanie, nie mogąc najwyraźniej wydusić z siebie ani słowa. Rzuciłem róże na komodę, żeby mieć wolne ręce. Jak zwykle, kiedy w takiej chwili próbowałem ją objąć, opierała się. W myślach uśmiechnąłem się delikatnie, uświadamiając sobie, jak odważna i uparta jest ta kobieta. Ucałowałem delikatnie chłodne czoło dziewczyny, próbując ją jakoś uspokoić. Objąłem ją mocno w talii, nie pozwalając na to, żeby przypadkiem mi się wyszarpała.
- Felix... to on napisał ten artykuł... był tu dzisiaj- powiedziała już dość normalnym głosem. Oczy miała nadal lekko czerwone od płaczu, a ja z trudem powstrzymywałem się od tego, żeby stąd wyjść i znaleźć tego mężczyznę. Nie chciałem, żeby ją skrzywdził. W żadnym wypadku.
- Przepraszam, że nie dzwoniłem. Zachowałem się jak idiota - mruknąłem do jej ucho, kołysząc nią.
- Nic nie szkodzi - odparła cicho, tym samym kończąc dyskusję na ten temat.
******
Znów mam czarną dziurę w pamięci. To pewnie dlatego, że usnęłam, kiedy siedzieliśmy obok siebie na kanapie. Zamrugałam jeszcze ciężkimi powiekami, żeby obraz wokół mnie nabrał dobrej ostrości. Mruknęłam coś cicho pod nosem, nie chcąc zbudzić Marco. Nawet kiedy spał, obejmował mnie jedną ręką, jakby bał się, że będę chciała mu uciec. Kątem oka zauważyłam jakiś ruch w przedpokoju. Z walącym sercem wychyliłam bardziej głowę, by zobaczyć, kto przybywa o piątej na ranem. Alex zrobiła wielkie oczy, kiedy zobaczyła, z kim leżę na kanapie. Znałam to spojrzenie ,,Jak wyjdzie, to będziesz musiała mi wszystko wytłumaczyć bez zająknięcia!'' , ale postanowiła jak na razie dać mi spokój. Cichcem wymknęła się na górę, grożąc mi przy tym palcem.
- Dzień dobry- wymruczał mi znienacka do ucha. Obróciłam się, żeby dokładniej widzieć jego twarz.
- Dzień dobry. Co chcesz może na śniadanie?- zapytałam, wygrzebując się spod koca. Pisnęłam jak mała dziewczynka, kiedy nadal nie chciał mnie puścić.
- Obojętnie, żeby tylko było dziełem twoich pięknych łapek - zaśmiał się, całując opuszki moich palców. Zarumieniłam się, po raz kolejny próbując się oswobodzić z jego uścisku. Tym razem mi się udało, więc ruszyłam do kuchni. Zaraz zaczęłam przeszukiwać lodówkę w poszukiwaniu jajek oraz bekonu. Niedługo potem można było usłyszeć skwierczenie na patelni.
- Wtedy, na plaży... Wydawało mi się, że kogoś widzę - powiedziałam, kiedy blondyn podszedł do mnie.
- Czemu on nie może dać ci spokoju?- zapytał, wyraźnie poirytowany tym, że Felix ciągle miesza w moim życiu.
- Wydaje mu się, że nadal chcę z nim być. Był strasznie zazdrosny - dlatego od niego odeszłam. Przez dwa lata nie dawał o sobie znaku życia, a teraz znów mu się coś przywidziało. Myślałam, że wczoraj wieczorem naprawdę mi coś zrobi - wyjaśniłam mu, przesuwając patelnię na mniejszy palnik. Marco schował mi niesforny kosmyk włosów za ucho, przyglądając mi się przy okazji.
- Musimy coś z tym zrobić.- mruknął, kiwając głową - Powinnaś razem ze swoją przyjaciółką zainstalować jakiś alarm czy coś.... nie może tak bezkarnie przychodzić do waszego domu jak mu się podoba.
- Chwilę... czy ty powiedziałeś ,,musimy''? Użyłeś liczby mnogiej, nie zauważyłeś?- odparłam, mrużąc oczy.
- Myślałem, że to Pani jak najbardziej odpowiada.
Zaśmiałam się, próbując puścić w niepamięć wydarzenia ostatniego wieczoru. Jednak nie tak łatwo było mi zapomnieć. Zastąpiłam twarz mojego byłego twarzą Marco. Odetchnęłam głęboko, wierząc, że wszystko od tej pory może potoczyć się po mojej myśli.
Subskrybuj:
Posty (Atom)