Serce dudni mi jak oszalałe. Opieram się o drzwi, oddychając niemal jak po długim biegu. Nieobecna duchem zdejmuję szpilki i kieruję się tanecznym krokiem ku sypialni. W głowie próbuję odtworzyć sobie najgłębsze dźwięki tego magicznego instrumentu, jakim jest puzon. Miękko, niczym poduszka opadłam na łóżko, nawet nie zadając sobie trudu, by przebrać się w piżamę. Drzwi przeciągle zaskrzypiały, aż wyłoniła się zza nich głowa Alex. Widząc moją rozmarzoną minę, podbiegła do mnie z piskiem i uwaliła się obok na pościel.
- Opowiadaj, jak było - powiedziała władczo, bawiąc się kosmykiem moich włosów.
- Super. Było super - odparłam, dodając jej opis całego wieczoru. Próbowałam jej jak najbardziej oddać, to co czułam podczas słuchania muzyki, ale wiem, że kiedyś muszę ją zaprosić na coś takiego. Obróciłam głowę w jej kierunku i spojrzałam jej prosto w oczy.
- Mam nadzieję, że tym razem będziesz szczera co do uczuć w stosunku do Sebastiana - mruknęłam, zmrużając powieki. Patrzyłam na nią czujnie, chcąc być pewna, że tym razem powie mi całą prawdę. Dobrze wiem, że dla niej to wszystko było trudne. Nie miała kolorowej przeszłości z facetami, co dodatkowo czyniło ją niepewną co do siebie i jego.
- Wiesz, że go lubię... Nawet chyba za bardzo. Tylko zastanawiam się, czym nie rzuci mnie jak zwykłą lalkę w kąt po jakimś czasie - wyszeptała cicho, z wysiłkiem powstrzymując cisnące się jej do oczu łzy.
- Nie bój się. Ja wieżę, że ci się uda. Musisz spojrzeć na to tak, że Sebastian to zupełnie inny mężczyzna niż twój były.- Niemal wyplułam ostanie słowa z swoich ust, przytulając serdecznie moją przyjaciółkę. Pogładziłam ją delikatnie po aksamitnych włosach, pocieszając niczym małe dziecko. Moje serce nadal niebezpiecznie szybko tłukło się w piersi niczym gołąb w klatce. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że od dzisiaj wszystko będzie dobrze.
*******
- Masz wszystko?- zapytałam po raz kolejny, spoglądając na szatynkę. Nadal szukała czegoś na swoim biurku, nie mogąc znaleźć kluczy do samochodu. Pokręciła głową, cmokając przy tym, jakby klucze miały przyjść niczym psy do swojej pani. Uśmiechnęłam się pod nosem, podchodząc do niej i pomagając jej szukać. Nagle dostrzegłam je pod stertą starannie ułożonych papierów, zostawionych dla szefa na jutro rano. Akurat dzisiaj to my wychodziłyśmy ostatnio, co czasami niezbyt mi się podobało. Nie wiadomo, co czai się za rogiem. Pomimo tego, że byłam niemal zawsze z Alex, zdarzało mi się już kilka razy wracać sama w takich okolicznościach.
- W końcu się znalazły - odetchnęła z widoczną ulgą, pocierając ręką spocone czoło. Zabrałam tylko swoją torebkę i wyszłyśmy, przy okazji zabierając z wieszaka nasze płaszcze. Mruknęłam coś cicho do ochroniarza, który niemal zasypiał za recepcją. Chyba powinni zatrudnić kogoś bardziej odpowiedzialnego do tej roboty - pomyślałam, niemal podbiegając do tego faceta i trącając go ręką, żeby w końcu w pełni otworzył oczy. W ostatniej chwili się powstrzymałam, mocno zaciskając pięści.
- Gdzie idziecie z Marco tym razem?- zapytała moja droga przyjaciółka, kierując się w stronę parkingu.
- Do jakiegoś klubu. Pamiętasz, ten co jest od nas dość niedaleko - odparłam, przekrzywiając głowę na bok. Obcasy naszych szpilek wystukiwały oryginalny takt na chodniku, który kończył się akurat przed naszym dobrym, wypróbowanym samochodzie. Był on cały czarny, nie licząc żółtych felg i logo Borussi na bagażniku. Kupiłyśmy go za wspólnie zarobione pieniądze jakieś dwa, trzy lata temu i nadal bardzo dobrze nam służy.
- Słyszałam, że mają tam naprawdę dobre drinki i profesjonalnego DJ-a. Na sto procent będzie się dobrze bawić - zapewniła mnie Alex, wskakując do pojazdu. Zapinając pasy, coś nagle przykuło moją uwagę. Spięłam wszystkie swoje mięśnie, nie wierząc w to, co widzę przed moimi oczyma.
- Co się dzieje...- zapytała szatynka powoli, wkrótce dostrzegając postać ubraną na czarno, która ostrożnie stawiała każdy swój krok przy ścianie budynku. Nie zwróciła uwagi na niepozorny samochód, za co podziękowałam losowi. - Ona chyba chce się włamać!
Skarciłam ją wzrokiem, ponieważ tym piśnięciem mogła nas niechybnie ujawnić. Moje tętno niebezpiecznie podniosło swoje obroty, oczywiście ze strachu.
- Zadzwoń po policję, a ja za tym kimś pójdę - powiedziałam, zakładając na stopy baleriny, które zawsze trzymałam na tylnym siedzeniu. Stukot obcasów mógłby mnie niepotrzebnie zdradzić, czego bym nie chciała. - Boże, a jeśli ten włamywacz będzie ci chciał coś zrobić?- zapytała szatynka, spoglądając na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Nic mi nie będzie - zapewniłam, wysiadając z samochodu. Na palcach, nieśpiesznym krokiem zaczęłam iść śladami tajemniczej osoby. Niestety, miała na twarzy maskę, więc nie mogłam stwierdzić, kim ona jest. Po postawie i sposobie chodzenia wydedukowałam jeszcze, że musi być kobietą. Zmarszczyłam czoło i zatrzymałam się, kiedy wkraczała do budynku. Oczywiście nasz 'ochroniarz' spał w najlepsze i nawet nie zauważył, że ktoś wszedł i kieruję się w stronę ważnych pomieszczeń biurowych. Cichcem zamknęłam za sobą szklane drzwi, ostrożnie kierując się w tą samą stronę, co włamywacz. Okazało się, że weszła do naszego pokoju. Kiedy podejrzana osoba odwróciła na chwilę głowę w moją stronę, jak najszybciej przykucnęłam za dużą kserokopiarką stojącą na korytarzu. Przez szpary w futrynie zauważyłam, że ten ktoś zapalił światło.
- Czego tu chcesz?- warknęłam, gwałtownie otwierając drzwi. Włamywaczka skamieniała, z rękami na stercie niepodpisanych umów. Z grozą zauważyłam, że w jednej z rąk trzyma nóż.
Dziękuje, że poleciłaś mi swojego bloga :) Tak się wczytałam, że nie wiem co mam tu napisać. ;)) Nadrobiłam poprzednie rozdziały i muszę stwierdzić, że masz wielki talent do pisania opowiadań i tak trzymaj!
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny! Jestem ciekawa kim jest ten włamywacz ? Czyżby Caro ? Oby nie! Czekam na nn <3
Buziaki ;*