czwartek, 27 marca 2014

Rozdział II

   Pożegnałam się z naszą recepcjonistką, stając przed oszklonymi drzwiami. Na chwilę utkwiłam swój wzrok w moim szefie, który rozmawiał właśnie z Jurgenem. Prowadzili wyraźnie ożywioną dyskusję o jakiejś konferencji prasowej, która miała miejsce równie dwa tygodnie temu. Być może coś poszło źle? Raczej to niemożliwe, ponieważ wszystkie dopilnowałam osobiście i nie pozwoliłam sobie na żaden, nawet najmiejszy błąd. Odwróciłam szybko głowę i wyszłam szybkim krokiem z budynku, od razu kierując się na parking. Uśmiechnęłam się słabo, widząc Alex, która postanowiła już wsiąść do samochodu i go odpalić. Dzisiejszy dzień doszczętnie mnie wykończył; ręce bolały od ciągłego stukania w klawiaturę i wypełniania niezliczonej ilości dokumentów. I nie zanosiło się, żeby jutro nasza praca wyglądała trochę lżej.
   - Jestem padnięta - mruknęłam, trzaskając drzwiami. Kiedy już dobrze usadowiłam się w fotelu, jednym ruchem zrzuciłam szpilki, od których równie niemiłosiernie bolały mnie stopy. Niemal nie zauważyłam, kiedy włączyłyśmy się do ruchu ulicznego. Cały znany mi krajobraz migał mi przed oczami, oświetlony tylko nielicznymi światłami staroświeckich latarni. Jednak niektóre zaułki czaiły się w całkowitych ciemnościach, skrywając odrobinę przerażający strach nocy. Tak naprawdę ciągle myślałam o Marco i naszym spotkaniu w tą sobotę.
   - W co się ubierzesz na tą randkę?- zapytała, jakby czytając mi w myślach. Posłałam mojej przyjaciółce oburzone spojrzenie, marszcząc czoło. Ta zaśmiała się pod nosem, wjeżdżając na rondo z zieloną wysepką.
  - To nie jest randka, słyszysz?- burknęłam, bębniąc nerwowo palcami o udo. - A jeśli chodzi o ubranie, to tutaj masz rację, nie mam pojęcia, w co mam się ubrać.
  - Coś się tam poradzi - mruknęła do mnie porozumiewawczo, a już wiedziałam, że mówi prawdę. Musiałam się przygotować na to, że pod nawałem ciuchów po tym wszystkim nie będziemy mogły wyjść z pokoju.
                                          *****
    Po raz kolejny tego wieczoru odłożyłam kolejną bluzkę wraz z spódnicą  , która nie spełniała moich oczekiwań. A została tylko godzina do przyjazdu Marco. Alex rozłożyła ręce w geście bezradności, a ja równie zrezygnowana spojrzałam na górę ciuchów, które piętrzyły się się na łóżku. Może trochę przesadzam z opisaniem ich ilości, ale nie było ich mało. Pokój utrzymany był w różnych odcieniach beżu, dobrze kontrastując z ciemnym drewnem, z którego wykonane były wszystkie meble. Na łóżko narzucona została śnieżnobiała narzuta, a po niej walało się też kilka czarnych poduszek z logo BvB.
  - To ja nie wiem w końcu, co ty chcesz na siebie założyć, moja droga- mruknęła, opierając się biodrem o szafę. Nagle moja ręka natrafiła na pikowaną, białą bluzkę z suwakami na ramionach. Zamknęłam oczy, ocierając opuszki palców o miły w dotyku materiał. Delikatnie zsunęłam ją z wieszaka i nałożyłam na siebie.
  - Co by do tego pasowało, Alex?- zapytałam, przyglądając się się mojej przyjaciółce od stóp do głów.
   - Zdecydowanie te czarne rurki, które mierzyłaś na samym początku - odparła, przerzucając ubrania. Na jej czole perliły się kropelki potu, kiedy mi je podawała.
   - O czym dzisiaj Marco z tobą rozmawiał?- zapytałam, wkładając jedną nogę w materiał,
   - Och... Sebastian chciał mi  coś przekazać...- mruknęła niemrawo, a na jej twarz wpełzł rumieniec. Uśmiechnęłam się szeroko. Spotkała z nim się kilka razy, nigdy nie twierdząc, że jest źle. Wydawała mi się bardzo nieśmiała w takich momentach, jednak potrafiła się naprawdę dobrze wyluzować i bawić.
    - Kochana, ja i tak wiem, że on ci się podoba. I chyba nie jesteście sobie obojętni, hmmmm?- zapytałam z uniesioną brwią, po czym obie zaczęłyśmy się z siebie śmiać, kiedy próbowałam do końca zasunąć rozporek w spodniach. Umilkłam, obserwując wynik stylizacji.
   - Bez ciebie bym sobie nie poradziła z tym wszystkim - powiedziałam ciepło, tuląc ją serdecznie. Poklepała mnie po plecach każąc przy tym maszerować do łazienki zrobić się na bóstwo. Nie chciałam nakładać na siebie tyle wszystkich dostępnych mi środków upiększających, bo wyglądałabym niczym pusta lalka. Nieraz widywałam takie dziewczyny na ulicach i do tej pory nie mogłam zrozumieć, jak mogą robić coś takiego z swoją twarzą.
      Nagle jedno z świateł w łazience gwałtownie zamigotało,  przysłaniając mi na chwilę dobry widok na cienie do oczu. Zdecydowałam się na srebrny, który chyba najbardziej pasował do mojego stroju. Podkreśliłam jeszcze wszystko czarną kredką, nadając oczom tajemniczego wyrazu. Do torebki spakowałam błyszczyk na wszelką okazję. Kiedy miałam już nacisnąć klamkę, usłyszałam, jak ktoś dzwoni do drzwi. Szybko wybiegłam z pomieszczenia, mijając przy tym Alex.
     - Cześć. Gotowa?- zapytał Marco, kiedy postanowiłam otworzyć drzwi. Skinęłam głową, nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmieszku. Uważnie mi się przyjrzał, a jego twarz rozświetlił wyraźny uśmiech. Na moją szyję powoli wpełzał rumieniec, więc czym prędzej narzuciłam na siebie szalik wraz z kurtką. Na stopy włożyłam moje ulubione szpilki, które już nie raz przynosiły mi szczęście.
     - Bawcie się dobrze!- pożegnała nas moja przyjaciółka, zamykając za nami drzwi. Kiedy szliśmy razem alejką do furtki, przed którą stał jego samochód, wszystko nagle ucichło.
     - Pięknie wyglądasz- powiedział Marco, zrównując się ze mną. Spojrzałam na moją twarz kątem oka, oczekując mojej reakcji.
     - Dziękuję.- Zauważyłam, że odetchnął z ulgą. Czułam, że dzisiejszy wieczór zapowiada się naprawdę ciekawie.
   

1 komentarz:

  1. Kurczę, mogłaś dodać przebieg randki tutaj :) Zaczytałam się i, gdy zorientowałam się, że to już koniec myślałam, że mnie wzrok zawodzi.
    Świetny rozdział, jak zwykle czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń