sobota, 20 września 2014

Rozdział XXVII

     Mats z niepokojem rozejrzał się po pustych trybunach. Ochroniarz powiedział mu, że o tej porze raczej nikt nie zapuszcza się na stadion. Tak, oprócz mnie - pomyślał, próbując powstrzymać nadmierne drżenie rąk. Cathy chyba nawet nie przypuszczała, co wyjątkowego dla niej szykował. Spojrzał na brunetkę kątem oka, zupełnie rozumiejąc irytację na jej okrągłej twarzy. Już i tak długo zwlekał z tym wszystkim. Kiedy objęła się ramionami, narzucił na barki dziewczyny swoją czarną marynarkę. Stukot obcasów wprawiał go w jeszcze większe zdenerwowanie. Po raz kolejny klepnął z pozoru leniwym gestem swoją kieszeń, sprawdzając setny raz, czy aby pierścionek tam na pewno jest. Jego myśli zeszły na tor Olivii. Jak nigdy martwił się swoją wierną przyjaciółką, która w czasie dzieciństwa potrafiła mu pomóc. Pokręcił nieznacznie głową, próbując skupić całą uwagę na tym, żeby jego kroki parły naprzód. Dłuższą chwilę wędrowali między rzędami, aż znaleźli dogodne miejsce na krzesełkach za jedną z bramek. Ścisnął delikatnym gestem dłoń swojej dziewczyny, wpatrując się w gwieździste niebo. Nerwowym ruchem przeczesał włosy, dostrzegając jednocześnie, iż Cath patrzy na niego spod uniesionych brwi. Jej śmiech brzmiał tu niczym anieli śpiew, który tak uwielbiał.  Najgorsze w tym wszystkim było to, iż kompletnie nie wiedział, jak ma do tego zabrać swoje struny głosowe. Ćwiczył kilkanaście razy całą przemowę przed lustrem. Ale w tak ważnej chwili szlag trafił opanowanie. Usiedli na wybranych miejscach, po ścisnął delikatnie dłoń dziewczyny. Teraz albo nigdy.
    - Ja... Kiedy zobaczyłam cię po raz pierwszy w drzwiach naszego liceum, wiedziałem, że to jesteś tą, którą będę zawsze kochał - powiedział, patrząc na nią spod przymrużonych powiek. Ucałował delikatnie jej alabastrowe czoło, niezbyt rozluźniony czekając na reakcję, którą miały wywołać jego śmiałe słowa.
   - Powtarzałeś mi to już tyle razy, a ja za każdym razem mam wrażenie, jak moje serce rośnie - roześmiała się ponownie, odrzucając włosy do tyłu. Pogłaskał delikatnie policzek brunetki opuszkami palców, mając ochotę pobić rekord wzwyż ze szczęścia. Nagle naszło go na to, iż nie może ciągnąć tego w nieskończoność. Zerwał się z krzesełka, klękając przed nią na jedno kolano.
  - Cathy... zrobisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- zapytał cicho, wyciągając z kieszeni czarne, atłasowe pudełeczko z pierścionkiem. Kamień księżycowy otoczony wianuszkiem malutkich brylancików błyszczał mocno w blasku zapalonych reflektorów. Przełknął dyskretnie ślinę, próbując nie uciekać wzrokiem gdzieś bardziej w bok. Brunetka wstrzymała oddech, z trudem powstrzymując łzy nagromadzone w kącikach oczu.
   - Tak - wydukała tylko tyle zbyt poruszona, by powiedzieć coś więcej. Jednakże tyle wystarczyło, by Mats wsunął na właściwy palec dowód ich związku. Pocałował ją delikatnie, zasiadając obok niej. Posadził sobie swoją narzeczoną na kolanach. Oboje wpatrywali się w niebo. Przecież wszystko będzie dobrze, prawda?
                                                  *********

   Ostatnie tygodnie mojego życia były dość zwariowane. Tamten dzień wywrócił wszystko do góry nogami. Ale na lepsze. W zasadzie mogę tak powiedzieć o telefonie, który zadzwonił do mnie tamtego popołudnia. Jakaś pielęgniarka znalazła wyniki w koszu na śmieci. Te prawdziwe. Sfałszowane dostał doktor prowadzący sprawę choroby.  Najpierw nie mogłam w to uwierzyć, trzymając nieruchomo komórkę przy uchu. Dopiero Marco potrafił wyrwać mnie z stanu głębokiego odrętwienia. Prawie zrobił dziurę w suficie, kiedy wszystko mu wytłumaczyłam. Co prędzej zabukowaliśmy miejsca na najbliższy lot i wróciliśmy do Dortmundu. Była pierwsza w nocy, ale i tak wpadliśmy do gabinetu w tamtym szpitalu. Chociaż minęło już od tego wszystkiego kilka tygodni, nadal nie potrafię pozbyć się koszmarów związanych z tym wszystkim. Rozmawiałam z Alex o tym, co najprawdopodobniej widziała. Uzgodniłyśmy, że musimy być bardziej uważne na to, co dzieje się wokół. Adam złożył wypowiedzenie, co jeszcze bardziej wzmogło moją podejrzliwość. Kolejna sprawa, która przyniosła mi niezmiernie dużo szczęścia, jest fakt, iż mój przyjaciel zrobił ten ważny krok i oświadczył się Cathy.
    Wróciłam do rzeczywistości w momencie, kiedy promienie słońca przebiły gęste konary drzewa. Razem z blondynem leżeliśmy na czarno-żółtym kocu w kratkę, co raz sięgając w stronę torby po jeszcze gorące tosty zrobione prze zemnie własnoręcznie. Byłam z dumna z tego, że nie zdążyłam ich spalić na popiół. Spojrzałam kątem oka na kostkę chłopaka, wzdychając po raz kolejny. Miałam wrażenie, iż tylko jego trapią wszystkie  kontuzje razem wzięte. Po raz kolejny cztery tygodnie przerwy.
   - Nie miałabyś nic przeciwko, jeśli moja mama chciałaby cię poznać?- zapytał nagle. Uniosłam jedną brew ku górze, odwracając się na bok, żeby widzieć jego twarz. Marszczył czoło, najwyraźniej nie będąc pewnym, czy aby na pewno byłabym czymś takim zadowolona.
   - W zasadzie... nie. Chętnie poznam twoich rodziców - wzruszyłam ramionami.
   - A ten weekend ci pasuje? Moglibyśmy wyjechać dzisiaj wieczorem - odparł, obracając mnie ponownie w drugą stronę. Położyłam swoją głowę na jego klatce piersiowej. W zasadzie... i tak nie miałam najmniejszej ochoty tkwić samej w mieszkaniu, które od momentu wyprowadzki Alex było osobliwie puste.
   - Jak najbardziej. Podjedziemy tylko do mnie po jakieś rzeczy i możemy wyjeżdżać. Z samej ciekawości się ciebie zapytam... czemu tego chcą?
    - Przecież kobieta, która zawróciła mi głowie musi być wyjątkowa - wymruczał przytłumionym głosem, a ja tonęłam w bezkresie szczęścia. Roześmiałam się. Jeszcze jakiś czas temu coś takiego było wręcz nierealne. Teraz zyskało na rzeczywistości.
                                                         

9 komentarzy:

  1. jej zdrowa! Ale kto sfauszował te wyniki? I dlaczego? Ciekawe, ciekawe... mam nadzieję, że wszystko nam wyjaśnisz ;) i Mats świetnie to rozegrał, gratulacje zapraszam do mnie :* i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku ! Cudowny ten rozdział ! Bardzo mi się on podoba...
    Mats.. *-* a już myślałam, że nic z siebie nie wydusi.. A jednak ! :) Cieszę się, że Cathy zgodziła się zastać jego żoną ! Będzie cudownie..
    Co do tych badań, to jak one były sfałszowane ?! Czyżby w tym swoje palce maczał ten Adam wraz z jej byłym i Caro ?! Grr.. -,- jeśli to oni, to niech się lepiej dobrze ukryją.. xd Jednak powiem Ci, że ulżyło mi że Olivia nie jest chora i jest wszystko dobrze !
    Czekam na nn !

    Buziaki ;*

    Ps. Zapraszam do mnie i czekam na komentarz ! http://when-you-re-gonee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Mats z Cathy *.* Biedny chłopak się spłoszył i nie wiedział jak to zrobić. Przynajmniej wiemy, że Cathy to odpowiednia osoba dla Hummels'a bo nie leci tylko na jego kasę. Dowód ? Znają się od liceum kiedy to jeszcze nasz piłkarz nie był taki sławny.
    Dobrze, że Olivia jest zdrowa. A co do sfałszowania tych wyników to czuje, że swój udział miała w tym Caro, Adam i były chłopak Olivii. Nie chciałabym być na ich miejscu kiedy Olivia się o tym dowie.
    Co wydarzy się na obiedzie u Reus'ów ? Czy zdarzy się coś ciekawego ?
    Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie ;)
    Zapomniałabym to ja Reusowa ;* tylko pod inna nazwa. Wyjaśnienia oraz kontynuację tamtego bloga znajdziesz tutaj - http://miloscwdortmundzie2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ohh jak romantycznie :D
    Jestem ogromnie ciekawa czy mama Marco polubi jego dziewczynę czy też nie ;)
    pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurczę!
    Jak już Reus chce przedstawić Ją rodzicom to naprawdę musi być dla Niego meeega ważna!
    Czekam na nn i zapraszam do siebie:http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak sie cieszę się niezmiernie, że ta choroba to jedna wielka pomyłka. Tak im się dobrze układało, już się bałam że może to wszystko sie tak zwyczajnie popsuć. Dobrze, że się myliłam:)
    Jetem ciekawa reakcji rodziców Marco na nową dziewczynę. Mam nadzieję, że miło i ciepło Ją przyjmą.
    Czekam na nn <3
    Tymczasem zapraszam na mojego nowego bloga. Dodałam już prolog:

    Usłyszał tylko huk zamykanych drzwi i gdy już spojrzał za siebie to nikogo nie było. Odeszła. To nie była chwilowa wymiana słów jak w zwykłym normalnym związku. To już był koniec, definitywny koniec. Brunet sam do tego doprowadził. Wierzył głęboko w to, że dobrze czyni lecz czy sam nie był zbyt zazdrosny i zbyt uległy wpływom innych ludzi? Czy nie został zaślepiony przez anonimowo wirtualne człowieczeństwo które jest pełne zazdrości i obraża inne osoby, które są rozpoznawalne? Ktoś w tej historii zwyczajnie się pogubił. Kto? To się jeszcze okaże.

    http://zakazany-romans.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział! :)
    + Nominowałam Cię do Liebster Award :)
    http://kazda-wolnosc-jest-inna.blogspot.com/2014/09/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  8. awwwwww <3 cudoo! :D czekam na nn, a w między czasie zapraszam do siebie. ;) http://milosc-milosci-nierowna-bvb.blogspot.com/#_=_

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej *.* Mats i Cath ♥ ♥ Miałam opóźnienie w Twoim blogu, ale już wszystko nadrobione :)
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń