- Szuka Pani czegoś konkretnego?- zapytała uprzejmym głosem farmaceutka, dyskretnie przeciągając po całej mnie swoim spojrzeniem. W jej oczach zabłysły iskry, kiedy zorientowała się, kim jestem. Niezbyt specjalnie ukrywaliśmy swój związek z ukochanym.
- Yhm... Gdzie są testy ciążowe?- odparłam, siląc swoje zaciśnietę gardło na lekki ton. Gestem ręki poprosiła, bym poszła za nią. Było ich kilka rodzai. Jakby wcale nie myśląc, wzięłam po jednym z każdego i ruszyłam do kasy. Włożyłam wszystkie do nieprzezroczystej torebki, po czym pośpiesznie wyszłam, chcąc mieć to wszystko już za sobą. Zadzwoniłabym do Olivii, ale była pewnie teraz z Marco, a nie chciałam jej przeszkadzać. Tydzień temu byli u jego rodziców. Miałam się z nią spotkać i wszystko obgadać, jednakże mój organizm po raz kolejny stanął na bakier. Przeprowadziłyśmy tylko długą rozmową telefoniczną. Dzisiaj był jeden z takich dni, kiedy pracy było nadzwyczaj mało i nie musiałyśmy siedzieć do wieczoru w biurze! Wróć, dzisiaj wcale tam nie byłam. Nie śpieszyłam się w drodze powrotnej do apartamentu. Przed wejściem do bloku sprawdziłam godzinę, by mieć stuprocentową pewność, że będę sama. Rzuciłam torbę w przedpokoju, zabierając tą drugą ze sobą do łazienki. Drżącymi rękoma otworzyłam pierwsze pudełko. Raz kozie śmierć.
Dziesięć minut później cały mój świat legł w gruzach. Przecież to musi... musi być pomyłka! Zaczęłam uderzać zaciśniętymi pięściami w kafelki z powodu ogłuszającej bezsilności. Nogi miałam jak z waty, a mój mózg chyba jeszcze nie do końca przyswoił tą informację. Co ja teraz zrobię? Istniało tylko jedno, racjonalne wyjście. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Ściskając nerwowo w ręce test, przeszłam do słonecznego salonu. Ukryłam twarz w dłoniach, a rzecz, która dała mi dowód mojej rozpaczliwej sytuacji rzuciłam obok. Wątpię, żeby on był jakoś tym szczególnie zachwycony. Usłyszałam jakiś głośny chrzęst, który dobiegał najprawdopodobniej z przedpokoju.
- Boże... Alex, co się stało?- dobiegł do mnie zatroskany głos Kehla, aż boleśnie drgnęło mi serce. Otworzyłam zaczerwienione od płaczu oczy, wiedząc, że muszę mu to teraz powiedzieć, bo później nie zdobędę się na odwagę.
- Ja... jestem... w ciąży!- wydusiłam z siebie jednym tchem. Spięłam wszystkie swoje mięśnie w oczekiwaniu na jego reakcję, tak ważną dla mnie.
-Co?- powiedział dziwnie zduszonym głosem, nie mogąc najwyraźniej w to uwierzyć. Z resztą, podobnie jak ja.
- Będziesz miał ze mną dziecko, rozumiesz?!- to zdanie niemal wykrzyczałam, chociażby w małym stopniu pozbywając się nadmiaru emocji. Upadł na podłogę, oddychając ciężko. Kiedy fala pierwszego szoku minęła, na kolanach podszedł do mnie i chwycił moje drżące dłonie. Ucałował je delikatnie. Chyba nie było tak źle, jak myślałam wcześniej. Jeszcze kilka minut temu myślałam, że ten cudowny sen skończy się raz na zawsze i po raz kolejny zostanę sama.
- Kochanie - wykrztusił w końcu - to cudownie! Nawet nie wiesz, jak strasznie się cieszę!
********
Radosne wieści spływały nieprzerwanie od samego rana. Najpierw Marco zaprosił mnie na kolację, a potem zadzwoniła Alex. W zasadzie tak na początku myślałam, jednakże w słuchawce telefonu usłyszałam Sebastiana.
- Zważywszy na to, że jest godzina jedenasta i leżę sobie spokojnie w łóżku...- nawet nie zdążyłam dokończyć, ponieważ przerwano mi w brutalny sposób.
- Przyjechalibyście razem z Marco jutro do nas na kolację?- zapytał, a w tle usłyszałam śmiech mojej przyjaciółki.
- Chociaż czuję w tym jakiś podstęp- zachichotałam- na pewno będziemy.
- To fajnie. W takim razie do jutra!- pożegnał się szybko, a ja odłożyłam komórkę na bok. Wstałam powoli, kierując pierwsze kroki w stronę dębowej szafy. Związałam włosy w koński ogon, po czym zaczęłam szperać w poszukiwaniu jakiegoś ubrania na co dzień. W końcu włożyłam mocno wytarte szorty i luźną koszulkę z logo Florence+The Machine. Przez dłuższy czas jeździłam na ich koncerty, jednak od momentu w którym przeprowadziłam się do Dortmundu byłam na nim tylko dwa razy. Postanowiłam już teraz wyjąć sukienkę i powiesiłam na drzwiach szafy. Dobrałam do tego czarne szpilki. Pomimo tego, że mieliśmy już koniec października, pogoda wciąż dopisywała. Wzdrygnęłam się mimowolnie, kiedy odkryłam na komodzie w korytarzu sporą warstwę kurzu. Co się dziwić-teraz większość czasu i tak spędzałam u Marco. Nie lubiłam sama siedzieć w pustym domu. Czasami zamienialiśmy się rolami i to on przyjeżdżał do mnie. Teraz widywaliśmy się nader rzadko, ponieważ sytuacja Borussi w tabeli była coraz gorsza i treningi zyskały na intensywności i zawsze był zbyt zmęczony.... Postanowiłam posprzątać, więc wkrótce chwyciłam za ścierkę oraz wodę z płynem. Włączyłam sobie wieżę i dość głośno podkręciłam muzykę. Zaczęłam od salonu, a czas mijał powoli i niezauważalnie. Nagle rytmiczne takty ucichły,
- Jak ty pięknie sprzątasz- blondyn był z siebie szczerze zadowolony, wzdychając- A wiesz, którą mamy godzinę?
Jakby dla podkreślenia swoich słów postukał w tarczę zegarka, którego nosił na nadgarstku. Ubrał się w szarą marynarkę, która bardzo dobrze współgrała z białą koszulą i czarnymi dżinsami. Zaraz spojrzałam na tykający zegar.
- Przepraszam- mruknęłam przepraszającym tonem, całując go czule na powitanie.
- Nasze ostatnie spotkanie miało miejsce sześć dni temu - westchnął, wcale nie mając zamiaru mnie puścić. W końcu jednak musiał dać mi odetchnąć.
- Poczekaj chwilkę, tylko wezmę prysznic i będziemy mogli jechać.
- A może ci w tym pomóc?- zapytał, unosząc jedną brew bardziej ku górze.
- Wiesz ty co!- pisnęłam, udając oburzoną, pokonując po dwa schody na raz. Pędem wzięłam sukienkę, buty i popędziłam do łazienki. Nawet jeśli chciałam zrobić to w szybkim tempie, zajęło mi to jakieś pół godziny. Materiał leżał idealnie, a wyglądał niczym nocne niebo usiane gwiazdami. Oczy podkreśliłam granatowym cieniem do powiek, optycznie je powiększając. Stukając wysokimi obcasami w końcu zeszłam na dół. Blondyn na mój widok aż zagwizdał z podziwu. Zadrżałam, czując na sobie jego baczny wzrok. Byłam ciekawa, jaką niespodziankę szykował na ten wieczór.
---------------------------------------------
Heeeej kochani. :* Stęskniliście się za mną chociaż troszkę? :D Mam skromną nadzieję, że tak. Korciło mnie od dłuższego czasu, żeby dodać tutaj ten rozdział... ale chyba dopiero teraz nabrałam do tego odwagi. Wyszedł trochę dłuższy niż na początku planowałam, ale tak naprawdę napisałam go w niecałą godzinkę. Jak ja się za wami stęskniłam! <3
Jejciu to FF jest zdecydowanie dobre. Na początku sądziłam, że to będzie w stylu romansideł. Nudne, dużo słodkości, zdrada, wylanie z praca itd. a tu proszę jakie miłe zaskoczenie!
OdpowiedzUsuńMiałam przeczytać przed snem, ale postanowiłam zrobić to teraz, gdyż przypomniałam sobie, że czytanie przed snem może na mnie źle wpłynąć. :)
Rozdział bardzo, ale to bardzo mi się podobał! Zresztą ty wiesz, że zawsze podoba mi się to co napiszesz. Jestem... zaintrygowana? Tak, to chyba dobre słowo. Bardzo ciekawy pomysł i świetnie wszystko opisane..
To cudowne, że Alex jest w ciąży ! Będzie cudowna matką. Mam taką nadzieje, że powie o tym Olivii, w końcu są przyjaciółkami. Ahh... nie mogę się już doczekać !
Życzę weny kochana :*
Kocham xlslz.
Ps. Jeżeli miałabyś czas i chęć, to wpadnij - http://de-stiny.blogspot.com/
wróciłaś! cudownie. <3 rozdział świetny, tak słodko z Alex <3 Mario taki amant. ^^ czekam z niecierpliwością na nn. ;3
OdpowiedzUsuńi jest Flo ;) świetny rozdział, Sebastian będzie miał dzidzusiaaa, jeeeeej! Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńOjej Alex jest w ciąży! Razem z Sebastianem będą świetnymi rodzicami! :)
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że wróciłaś! :)
Pozdrawiam ;*
p.S U mnie nowy rozdzial zapraszam :)
Uuuu co tu się dzieje! *_________* Oczywiście, że tęskniłyśmy!
OdpowiedzUsuńJeszcze tak strasznie jaram się sukienką w jaką ją ubrałaś o.o - cudo! Czekam nn :*
Pozdrawiam ♥
uhuhg coś tu się dzieje ? :) Teskniłam i to bardzo <3 świetna sukienka :) Rozdział rewelacyjny :) Czekam nn :) Pozdrawiam :) Zapraszam na 6 rozdział :) Mile widziany komentarz :) opcja komentowania włączona dla anonimków :) http://nasza-dortmundzka-konstelacja.blogspot.com/2014/11/rozdzia-6.html
OdpowiedzUsuńCudoooo<3 Czekam nn
OdpowiedzUsuń