- Idiota. Kompletny idiota - skomentowała szatynka, poprawiając szminkę. Zachichotałam po raz pierwszy od kilku tygodni.
- I kto to mówi...- mruknęłam dość głośno, żeby mogła mnie usłyszeć. Na mojej twarzy zagościł kwaśny grymas, przypominając sobie ostatnie wydarzenie. Kiedy moje oczy znów zaczęły się robić wilgotne, mocno zacisnęłam zęby, nakazując się już w końcu uspokoić. Rozmowa, którą odbyłyśmy wczorajszego wieczoru bardzo mi pomogła. Bynajmniej tak mi się wydaje... Kolejnym problemem, który napotkałyśmy na swojej drodze, okazało się znalezienie miejsca na parkingu. Krążyłyśmy tu już od dobrych kilkunastu minut, nadal nie mogąc znaleźć miejsca. Postukałam dość zniecierpliwiona opuszkami palców w szybę, kątem oka dostrzegając jakiś ruch.
- TAM!- wskazałam palcem w bok, a Alex jednym sprawnym ruchem stanęła tam samochodem. Obie jednocześnie odetchnęłyśmy z ulgą, po chwili biorąc się za sprawdzanie naszych torebek.
- Portfele? - zaczęła, kiwając ironicznie głową.
- Są.- Odparłam, pokazując nawet dziewczynie energicznym ruchem już dość sprawdzony, czy niczego w nim nie brakuje. Zamknęłam oczy, próbując przywołać z pamięci wspomnienie naszego pierwszego pocałunku, który jakoś dodawał mi siłę. A co się stanie, jeśli słowa Caroline okażą się całkowitą prawdę? Nie wiem, czy w takiej sytuacji byłabym w stanie mu wybaczyć. Te wszystkie czułe słówka, którymi obdarzał mnie przy każdym naszym spotkaniu. Chciałam w to wierzyć. Na tą chwilę jednakże wszystko niesamowicie się pokomplikowało. Zgrabnym ruchem wysiadłam z naszej skromnej limuzyny, zatrzaskując za sobą drzwi.
Pewnym siebie krokiem przebijałyśmy się przez tłumy do otwartych drzwi największego w Dortmundzie centrum handlowego. Od razu uderzył w nas podmuch zimnego powietrza, który przyniósł ulgę po smażeniu, jakie można odczuć na dworze. Szum rozmów nie dawał nam spokojnie porozmawiać, czy w ogóle jakoś normalnie się porozumieć. Na migi pokazałam przyjaciółce dość porządnie wyglądający butik naprzeciwko jakiejś kwiaciarni. Przez sklepowe szyby błyszczały różne sukienki. Jedna szczególnie przypadła mi do gustu. Niczym zaczarowane prawie na skrzydłach pomknęłyśmy w tamtą stronę, po czym każda po wejściu rozbiegła się w swoje strony w poszukiwaniu upragnionej rzeczy, którą dzisiaj pewnie upolujemy.
Obserwowałam ją niczym zahipnotyzowana, przy okazji sprawdzając cenę na metce. Gwizdnęłam cicho, dobrze wiedząc, że to cudeńko będzie kosztowało mnie 1/4 mojej wypłaty. Jechałam tu jednak po to, żeby kupić coś pięknego i właśnie na coś takiego trafiłam. Jeśli tego nie zrobię i ktoś sprzątnie mi to sprzed nosa, nigdy sobie tego nie wybaczę. Wzięłam ostatnią sztukę wraz z wieszakiem, wzrokiem wyszukując znajomej sylwetki. Zauważyłam ją biorącą kilka par spodni, które wszystkie razem pewnie były wartości tego, co trzymam teraz w swoich łapach. Zacisnęłam palce na swojej zdobyczy jakby w obawie, że ktoś może mi to zabrać. Pomachałam do niej, próbując jakoś zwrócić uwagę na to, żeby do mnie podeszła. Na szczęście, po dłuższej chwili udało mi się osiągnąć cel. Bardzo zadowolona z siebie pokazała mi swój łup, a ja przedstawiłem Alex swój. Zaklaskała w dłonie, oznajmując mi, że jedna z przebieralni właśnie się zwolniła. Weszłyśmy do niej obie, po czym ściągnęłam bluzkę, którą miałam dzisiaj na sobie. Raczej nie miałam wstydu przed moją koleżanką od tak, że przy niej się przebieram. Z głośnym śmiechem pomogła mi dosunąć suwak.
-.... jak ty to zrobisz?Przecież jak to się wyda, będziesz miała przechlapane.- doszedł do nas obcy, kobiecy głos z bocznej kabiny.
- Phi. Coś wykombinuję. Nie bój się o to.
Momentalnie spięłam wszystkie mięśnie, przygotowując się do skoku niczym polujący drapieżnik. Aż nazbyt dobrze znałam ten głos. I nienawidziłam go z całego serca. Obie nadstawiłyśmy uszu.
- Ale tak od razu ciąża? Ja tam uważam, że trochę przegięłaś - mruknęła koleżanka Caro, która nawet tego nie wiedząc, podzielała moje zdanie w tej sprawie.
- Trzeba sięgać do radykalnych środków. Ta ściema może działać przez kilka dobrych miesięcy. Myślisz, że USG i wizyty u lekarza są aż tak tanie?- zapewniła ją zgryźliwym tonem.
- A co z tą Olivią?- zapytał ponownie nieznany głos, a ja zacisnęłam usta w cienką kreskę.
- Żebyś ty widziała jej minę... Dosłownie to było bezcenne - zachichotała szyderczo. Zacisnęłam pięści, cudem powstrzymując się od tego, żeby wejść tam do nich i przywalić tej pustej blondi. Zaraz jednak uśmiechnęłam się szeroko, uświadamiając sobie jedną rzecz. Marco nie kłamał. Serce zaczęło mi pompować krew z potrójną szybkością. Chciałam jak najszybciej zrzucić z siebie tą sukienkę, żeby móc do niego pojechać.
Zostawiłam Alex w centrum handlowym, a sama wybrałam dobrze mi już znany autobus. O ironio, kierowca był ten sam. Jedyne, co teraz mnie martwiło, to deszcz niesamowicie mocno zacinający za szybą. Do jego domu jest trochę drogi, ale jakoś się przeżyje. Kiedy wysiadłam, zaklęłam cichcem pod nosem. Już po kilku krokach koszulka kleiła się nieznośnie niemal wszędzie, podobnie było z dżinsami. Zdziwiłam się, widząc samochód blondyna stojący przed bramą. Czyżby gdzieś wyjeżdżał? A może się spóźniłam i już go nie ma? Zaraz moje domysły spaliły na panewce, ponieważ mój wzrok napotkał go, kiedy w swoich rękach niósł wypchaną po brzegi torbę. Znieruchomiał, zauważając mnie przed sobą. Nadal zawzięcie padało, ale to nie stanowiło już żadnego problemu.
Zanim w ogóle zdążył zareagować, podeszłam do niego i uśmiechnęłam się kącikiem ust.
- Olivia...- zaczął mówić, powoli rozkładając ramiona, żeby mnie objąć.
- Już wszystko dobrze.- Zaczęłam mu opowiadać z przejęciem, co takiego przytrafiło mi się w sklepie. Kiedy skończyłam, przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Mimowolnie zadrżałam, czując, jak słodycz rozlewa się po całym moim jestestwie. Zamrugałam gwałtownie, kiedy blondyn się od mnie odsunął. Ale on tylko chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę domu. Zaraz po zamknięciu się drzwi przycisnął mnie do ściany, uśmiechając się tajemniczo. To było zbyt piękne, żeby zakłócać to jakimikolwiek słowami. Kiedy poczułam na swoich wargach leciutki dotyk jego ust, myślałam tylko o namiętności, która rozpalała się płomieniem w mojej klatce piersiowej.
*******
Kilkakrotnie zamrugałam powiekami, próbując przyzwyczaić je do światła padającego z otwartego okna. Przez kilka chwil nie wiedziałam, gdzie jestem. Dopiero kiedy odkręciłam się na bok, zastał mnie cudny widok, za który jeszcze kilka miesięcy temu dałabym się pokroić. Twarz Marco w czasie snu była niesamowicie spokojna, bardziej niż w ciągu dnia. Nawet w czasie nieświadomości obejmował mnie swoim ramieniem. Oparłam głowę o jego szeroki tors, przymykając oczy. Chyba więcej do szczęścia mi nie potrzeba.